Cele, które tracą blask – czyli jak marzenia zmieniają się w codzienność!

Dlaczego nie czuję satysfakcji po osiągnięciu celu

Wielu z nas zna to uczucie: na początku ekscytacja, motywacja, adrenalina. Określamy cel – wyjazd do egzotycznego kraju, zdobycie pracy, zakup auta – i czujemy, że nasze życie stanie się lepsze. Marzymy, wyobrażamy sobie, jak się zmieni. A potem… osiągamy cel. I co? Duma? Może. Ale głównie… zaskoczenie. Okazuje się, że to, co miało być szczytem marzeń, staje się częścią codzienności, jak poranna kawa.


Efekt osiągniętego celu

Psycholodzy i eksperci od motywacji nazywają to zjawisko „efektem osiągniętego celu” – kiedy realizacja marzenia nie przynosi satysfakcji, jakiej się spodziewaliśmy. Okazuje się, że nasza motywacja była bardziej związana z samym procesem dążenia do celu, a nie z samym jego osiągnięciem. Zbyt często po spełnieniu marzenia, czujemy… pustkę. Na przykład, kiedy po wielu latach starań w końcu dostajemy wymarzoną pracę – początkowa euforia ustępuje codziennej rutynie, deadline’om i znużeniu biurowym powietrzem.

Dlaczego osiągnięcie celu często nie spełnia naszych oczekiwań

Zawsze nam się wydaje, że dopiero po osiągnięciu celu nasze życie nabierze tempa i zacznie wyglądać jak z najlepszej reklamy. Ale w rzeczywistości, najczęściej po spełnieniu marzeń, zaczynamy zastanawiać się: „To wszystko?”. Może to kwestia „wydawało się”? Czasem warto pomyśleć, że bardziej chodzi o samą podróż niż o dotarcie do celu. Co więcej, psychologowie zwracają uwagę na naszą tendencję do ustawiania nowych celów w momencie, kiedy stare zaczynają tracić na znaczeniu. To dlatego tak często wpadamy w pułapkę dążenia do kolejnego „idealnego” momentu, nie dostrzegając, że prawdziwe szczęście nie wynika z realizacji celów, ale z ich cieszenia się w drodze.

Podróż zamiast celu – ważniejsza jest droga, a nie ostateczny punkt, do którego chcemy dojść

Może warto wprowadzić nową filozofię: mniej skupienia na samym celu, a więcej na drodze do niego? Na cieszeniu się tymi małymi momentami, które umykają, bo jesteśmy tak pochłonięci „wielką metą”. Możemy zacząć traktować cele jako punkty na mapie, które prowadzą nas przez codzienność. A zamiast czekać na cudowny moment „po osiągnięciu”, warto celebrować te chwile, które przynosi nam samo dążenie do nich. W końcu życie to nie tylko to, co się stanie na końcu drogi, ale wszystko, co się wydarzy po drodze.

Więc następnym razem, gdy osiągniesz swój cel i poczujesz tę pustkę, zrób krok w tył i przypomnij sobie, dlaczego to chciałeś osiągnąć. Może wtedy zobaczysz, że prawdziwa satysfakcja nie jest w punkcie docelowym, ale w tej chwili tu i teraz.

Komentarze