Co zrobić, gdy podopieczna źle się czuje

Co zrobić, gdy podopieczna straciła przytomność

Co zrobić, gdy podopieczna straciła przytomność? Co zrobić, gdy podopieczny źle się czuje? Co zrobić, gdy podopieczny ma wysypkę? Co zrobić, gdy podopieczna zasłabła? Siedzieć i myśleć? Szukać pomocy na Facebooku? Wystawić samemu diagnozę? Poinformować rodzinę i liczyć na ich reakcję? Leczyć samemu?

Co zrobić, gdy podopieczna źle się czuje- strach przed szpitalem

Co z zrobić, gdy podopieczna źle się czuje, a jej rodzina nie reaguje na tę informację? Z reakcją rodziny może być rożnie. Czasami nie zdają oni sobie sprawy, jak poważny jest stan zdrowia podopiecznych. Małe wypadki bagatelizują. To nie oni przebywają z podopieczną i nie muszą patrzeć, jak się dusi, męczy, źle sypia, puchnie, krwawi. Różne zdarzają się sytuacje. Niemcy jak ognia boją się szpitali. Zwłaszcza seniorzy, którzy boją się, że ze szpitala już nie wrócą. W domu czują się bezpiecznie. Boją się, że w szpitalu umrą, że nie będą mogli robić tego, do czego przywykli, że będąc kłopotem dla rodziny, skończą w domu opieki lub w domu starców. Natomiast ich rodzinom faktycznie czasami nie zależy. Czasami mam wrażenie, że niektórzy zatrudniają polskie, niedoświadczone opiekunki w nadziei, że pozbędą się problemu.

Czy opiekunka osób starszych w Niemczech może wezwać pogotowie, jeśli rodzina seniora nie wyraża na to zgody

Opiekunki osób starszych czasami mnie zadziwiają. Jedne bawią się w pielęgniarkę, lekarza, czują się odpowiedzialne za grzyba w pochwie, za odleżyny na pupie, za pryszcza na nosie i za brak miłości. Za samotność. Inne, jak dzieci, nie potrafią przejąć odpowiedzialności za podopiecznego. Dzwonią do pracodawcy lub do rodziny seniora i jeśli z ich strony nie ma reakcji, przyglądają się bezradnie całej sytuacji. 

Kiedyś jedna z moich podopiecznych miała gorączkę i nie pozwoliła mi wezwać lekarza. Zadzwoniłam więc do jej syna. Był to akurat człowiek, któremu zależało na matce. Nie tylko potwierdził, że trzeba wezwać lekarza, ale kazał wezwać pogotowie. Koniec końców przyjechały dwie karetki i jeden samochód osobowy- służbowy, z kolejnym lekarzem. Pierwsza karetka była w przeciągu dziesięciu minut. 

Krew mi się mrozi w żyłach, gdy słyszę, że opiekunka siedzi w domu z podopieczną, z którą dzieje się coś złego. Siedzi bezczynnie. Wie, że powinna coś zrobić, ale rodzina zbagatelizowała sprawę i nie pozwoliła jej zadzwonić na pogotowie. Co zrobić, jeśli rodzina seniora nie zezwala na wezwanie pogotowia? Drogie Panie i Panowie- więcej inicjatywy własnej. Więcej odpowiedzialności. Więcej odwagi w podejmowaniu decyzji. Jesteśmy u podopiecznych całą dobę. Głównie właśnie po to, by w zagrożeniach zdrowia i życia nieść pomoc. Nie! To nie my leczymy odleżyny, biegunki, zatwardzenia, zapalenie płuc, złamania, depresję. W żadnym razie nie bawimy się w lekarzy i w pielęgniarki. W razie potrzeby niesiemy pomoc. Naszym obowiązkiem jest wezwanie w takich sytuacjach pogotowia. 

Co zrobić, gdy podopieczna źle się czuje- wezwanie pogotowia

Gdy podopieczna źle się czuje, opiekunka powinna zawieźć ją do lekarza. Jeśli stan podopiecznej na to nie pozwala, należy wezwać lekarza rodzinnego do domu. Jeśli sytuacja jest ciężka, bez wahania należy wezwać pogotowie. Nawet jeśli nie ma zgody rodziny. Można ewentualnie skontaktować się jeszcze z firmą i poprosić, by to oni wezwali pogotowie, jeśli nie radzimy sobie wystarczająco z językiem. Jak wezwać pogotowie w Niemczech, dowiesz się tutaj.

Podopieczna wychodzi ze szpitala na własne żądanie- co zrobić

A co, jeśli pogotowie przyjedzie, lekarz stwierdzi, że podopieczną trzeba zabrać do szpitala, a podopieczna i jej rodzina z całych sił się przed tym broni? Albo po kilku godzinach pobytu w szpitalu podopieczna wychodzi ze szpitala na własne żądanie? Nie ma, że boli. Trzeba mieć odwagę, by powiedzieć, że jest się opiekunką. Nie pielęgniarką, nie lekarzem. Nie podejmuje się opieki nad osobą, która powinna znaleźć się w szpitalu. 

Przyznam szczerze, że dwukrotnie byłam świadkiem, jak podopieczna wyszła ze szpitala na własne żądanie

Raz pół dnia (praktycznie przez własną naiwność pracując prywatnie) czekałam z podopieczną, która rozwaliła sobie głowę, na jej córkę. Obserwowałam tylko, jak przy gwałtowniejszym ruchu rana się otwiera i płynie z niej krew. To  było moje pierwsze zlecenie. Nie rozumiałam, od czego jestem. Pracowałam prywatnie. Czułam się zobowiązana do słuchania córki, która była moim pracodawcą. Jednak widząc, jak podopieczna krwawi, zdrowy rozsądek w końcu wygrał z posłuszeństwem wobec córki seniorki. Zadzwoniłam do niej ponownie mówiąc, że albo przychodzi natychmiast, albo ja wzywam pogotowie, bo nie będę ponosiła odpowiedzialności za to, że nie udzieliłam seniorce pierwszej pomocy. W przeciągu kilku minut zjawiła się wnuczka podopiecznej. Przerażona w takim samym stopniu, jak ja (być może nawet większym), przejęła pałeczkę i to ona wisiała na telefonie, próbując przekonać matkę do wezwania pogotowia. Dziś postąpiłabym zupełnie inaczej. Zrobiłam się chyba bardziej bezczelna. Być może bardziej pewna siebie. A być może mam wrażenie, że Niemcy czekają na to, by ich rodzice umarli. Smutne to, ale niestety w wielu przypadkach prawdziwe. Jednak dlaczego to my mamy ponosić odpowiedzialność za ich życie i za ich śmierć? Dziś kategorycznie mówię "nie". Jeśli widzę, że coś niedobrego dzieje się z seniorką, bez wahania dzwonię po lekarza lub po pogotowie.


Miałam jeszcze inny przypadek. Podopieczna dostała zapalenia płuc. Też byłam wtedy jeszcze niedoświadczona, zahukana, przestraszona. Staruszka nie mogła z powodu osłabienia i po części z powodu demencji chodzić. Mimo wszystko córka zabroniła mi dzwonić po pogotowie. Wezwała lekarza rodzinnego. Ten zbadał chorą i chciał skierować ją do szpitala. Córka się sprzeciwiła. I znowu mój błąd- nie odezwałam się przy lekarzu. Jednak, gdy wyszedł, rozsądek wygrał ze strachem. Złość wygrała ze strachem.  Radość córki podopiecznej, że udało im się uniknąć szpitala, nie trwała długo. Zadzwoniłam do firmy. Zdałam relację. Powiedziałam, że nie jestem pielęgniarką, ani lekarzem, że w domu nie ma warunków, by zajmować się tak chorym człowiekiem. Reakcja firmy była natychmiastowa. Do powrotu podopiecznej do zdrowia zajmowała się nią córka. Wstawała do niej w nocy, myła, podcierała tyłek. Przyjęła to z wielkim zdziwieniem. Jednak nie sprzeciwiała się. Dobrze wiedziała, że racja jest po mojej stronie. Po kilku dniach, gdy tylko matka stanęła na nogi, wykończona uciekła do siebie do domu. 

Pamiętajcie- więcej odwagi, odpowiedzialności. Nie bawcie się w lekarzy, w pielęgniarki, w cierpiętnice. Nie pracujcie, nie mając środków do pracy. A przede wszystkim nie czyńcie krzywdy podopiecznym brakiem reakcji. Jeśli ktoś powierza nam opiekę nad własnymi rodzicami, nie bójmy się podejmowania decyzji. Nie dajmy się zastraszyć. Zwykły upadek może być konsekwencją zmian neurologicznych lub przyczyną złamań, krwotoku wewnętrznego, wstrząsu mózgu itd. Zwykły wirus może się przerzucić na nas. I kto będzie wtedy pielęgnował nas? Kto zajmie się seniorem? Co innego zająć się chorym członkiem rodziny we własnym domu, a co innego opiekować się obcą osobą przez dwadzieścia cztery godziny w jej domu. Nie ma wtedy czasu na odpoczynek. Jest to ogromna odpowiedzialność. Nasz organizm pod wpływem ogromnego stresu i zmęczenia też traci odporność. Dlatego nie czyńmy z domów podopiecznych szpitali. Jeśli jest taka potrzeba, nie bójmy się dzwonić do lekarza, na pogotowie.

Opieka nad seniorem z zaawansowaną demencją

Jestem wyczulona na punkcie otępienia starczego. Próbujmy towarzyszyć podczas wizyt u neurologa. Przygotowujmy się do nich. Wypiszmy sobie na kartce zmiany, jakie zaszły w zachowaniu podopiecznych. Interesujmy się ich lekarstwami. To, że nie możemy ich rozdzielać, nie znaczy, że mamy nie mieć wpływu na to, czy podopieczny dostanie ich więcej, czy mniej. To my wiemy, czy oni sypiają, czy są agresywni, czy być może są ospali. Koniec końców to my spędzamy z nimi całe dnie i to nam powinno zależeć, by w miarę normalnie funkcjonowali. Mówimy, że Niemcy wciąż czują się kimś lepszym. A owszem. Ale to tylko dlatego, że my często czujemy się kimś gorszym. Podporządkowujemy się pod każdym względem. Dajemy z siebie coraz więcej i więcej. Nie rozumiejąc, że to tylko praca. Że obie strony czerpią z tego korzyści. A właściwie trzy strony. A nawet cztery strony- my, podopieczny, rodzina i agencja pracy dla opiekunów. Nie zachowujmy się tak, jak byśmy byli najsłabszym ogniwem tych relacji i zależności. Bo nim nie jesteśmy.

Co zrobić, gdy podopieczna trafiła do szpitala?

Informacje znajdziecie w artykule Podopieczna trafia do szpitala.

Komentarze

  1. Najprawdziwsza prawda, dokładnie tak postępujmy jak ujęłaś w swoim poście/dobrych radach. Miłego wieczorku Kasieńko

    OdpowiedzUsuń
  2. W Niemczech my jesteśmy pomocą domową , a nie żadną opiekunką. Opiekunka przychodzi do podopiecznego przeważnie 2 razy dziennie. Mamy się liczyć z opinią rodziny podopiecznego , bo jest to klient firmy. Rodzina ma pierwszeństwo w podejmowaniu wszelkich decyzji , a ty masz wykonywać ich polecenia.
    Dziwne, że tyle czasu z tobą wytrzymali. Z tego co piszesz często zmieniałaś miejsca pracy.
    Rządziłaś się jak szara gęś, udając wykwalifikowaną opiekunkę.
    Zgłasza się problem najpierw do rodziny.
    I pilnuje się lepiej, a nie jak ty ,by podopieczny rozwalił sobie głowę. Jesteś żałosna , żegnam ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę pisała kto jest żałosny, a kto nie. Zacznę może od najważniejszego- jesteśmy pracownikami oddelegowanymi. W związku z tym rodzina podopiecznego, jak i sam podopieczny nie ma prawa wydawać nam poleceń. Nie mają oni tzw. Weisungsrecht. Żadna opiekunka nie musi więc słuchać a) demencyjnych podopiecznych b) rodziny podopiecznych. Opiekunka tzw. Betreuung ( pracujemy w charakterze Betreuung- Betreung łączy w sobie czynności pomocy domowej i niektóre czynności z dziedziny Pflege. Głównie chodzi o higienę podopiecznych. Poza tym do naszych zadań należy aktywacja podopiecznych. Pracujemy jako Betreuung. Nie ma to nic wspólnego z Pflegedienst ( opieką medyczną i pielęgniarkami ), o którym raczyłaś wspomnieć i który przychodzi do podopiecznych/ pacjentów 1, 2, 3 razy dziennie ( w zależności od potrzeb ). Nigdy nie uważałam się za Pflegedienst i nie rozumiem skąd Twój osąd. W Polsce ( jak widać ) opieka domowa nie jest tak częstym zjawiskiem i potocznie mówi się o nas opiekunki. Faktycznie jednak określenie to jest mylnie interpretowane. Zwłaszcza przez osoby, które o opiece domowej nie mają zielonego pojęcia. A więc przez osoby takie jak ty. Dokładniej charakter naszej pracy odzwierciedla niemiecki odpowiednik Betreuung. Jednak nawet przez samych Niemców czasami błędnie jesteśmy nazywani Pflegerin/ Pfleger. Nie jesteśmy Pflegerin/ Pfleger, ale nie jesteśmy również ( i tu cię zaskoczę ) pomocą domową. Jeśli bylibyśmy pomocą domową gotowalibyśmy i sprzątali. Nie zajmowalibyśmy się natomiast podopiecznymi. I nie mieszkalibyśmy oraz nie nocowalibyśmy w ich domach. Także kotuś nie wymądrzaj się tak. 1. Z tego co widzę, to ty nie masz pojęcia w jakim zawodzie pracujesz i na jakich zasadach. 2. Nie masz pojęcia o tym, że Niemcy nie mają Weisungsrecht w stosunku do pracowników oddelegowanych. Naszym pracodawca jest firma w Polsce. Natomiast rodzina podopiecznych jak i sami podopieczni, jeśli maja jakieś „ specjalne życzenia” powinni je kierować ewentualnie do firmy. Nie do nas. My mamy pełną swobodę w organizowaniu sobie pracy uwzględniając potrzeby podopiecznego. 3. Twój zarzut w moim kierunku, że moja podopieczna rozwaliła sobie głowę jest śmieszny. Trudno mi uwierzyć, że pracujesz w opiece. Wygląda na to, że o starości i chorobach nie masz pojęcia. Jak i o tym, że opiekunka w nocy śpi. Może Ty sypiasz z podopieczną w jednym łóżku. Ja mam osobny pokój, do którego idę na noc. Gdyby nie Twoja ignorancja mogła byś się z mojego bloga z pewnością wiele nauczyć. Widzę jednak, że należysz do ciemnoty, która myśli, że pozjadała wszystkie rozumy. Jednocześnie wobec Niemców jesteś potulna jak baranek dając sobą wycierać podłogę. Bardzo mi przykro z tego powodu. Mną podłogi nie wytrzesz. Za bardzo jestem świadoma swych praw, obowiązków, niemieckich realiów. Słucham i czytam ludzi mądrych. Wyciągam z tego wnioski. Cały czas się uczę. Życzę Tobie, abyś chociaż w minimalnym stopniu chłonęła wiedzę. Być może kiedyś ( w dalekiej przyszłości ) Niemcy przestaną Tobą wycierać podłogi i Ty stracisz ochotę na podejmowanie takich prób względem osób, którym nie dorastasz do pięt. Nie dokazuj mila, nie dokazuj... https://youtu.be/F6J_JROaIxs

      Usuń
  3. Droga Anonimowa. Pomoc domowa o godz. 10.30 albo sprzata po sniadaniu, albo szykuje sie do szykowania obiadu. Jesli czytasz bloga dla opiekunek to pio kiego groma. Chcesz sie przekwalifikować. ODRADZAM. Do tej pracy trzeba używac mózgu i mieć kontakt z podopiecznym. Rodzina owszem jest w zasiegu kontaktu, ale nie jest na pierwszym miejscu.
    Po to rodzina zatrudnia opiekę, aby przejąć obowiazki z którymi sobie rodzina nie radzi. Pani również potrzebuje fachowców bo nie jest Pani zdolna zrobić wszystko sama. Jak zauważy Pani napisałem FACHOWCÓW, bo my własnie nim i jestesmy. Bez wzgledu jak dla omijania prawa zostaniemy sklasyfikowani. Pomoc domowa to rozszerzona wersja fachowca bo ma więcej obowiazków a osoba siedzaca tylko przed komputerem i hejtująca to TYPOWY LEŃ. Proszę ZROZUMIEĆ, OGARNĄĆ i ZASTOSOWAĆ a nie hejtować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha z hejtem zgadza sie. Notomiast z tym obiadem.. ja o godzinie 11.09 nadal czekam, zeby podopieczna zeszla na sniadanie 😉 milego dnia.

      Usuń
  4. Ale podniosła mi ciśnienie ta anonimowa!!! Pieprzy bzdury jak mało który . Rozbawiła mnie zarzutem, że często zmieniasz Stelle. Jak dobrze , że mnie nie zna bo z całą pewnością miałabym wiadro pomyj na głowie , gdyż od początku pracy jako opiekunka postawiłam sobie za cel zwiedzać Niemcy i nie wracać dwa razy w ten sam rejon lub do tej samej rodziny... No chyba, że będę miala jakieś szczególne powody ( i złamałam swoją zasadę... dwa razy na ponad 5 lat pracy). Wiem, że rodziny sie przywiązują , ale to jest tylko praca, podczas której zostawiam całe morze mojej serdeczności i stąd biorą się moje świetne referencje. Niestety, gdy się kończy zlecenie wracam tam skąd przybyłam i odpoczywając planuję gdzie kolejnym razem chciałabym pojechać. Czy przez to jestem wredna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dopieprzyła, przesolila i bylo niesmacznie. A ja mam zasadę, że nie tkwię w g...wnie. niektórzy może lubią.

      Usuń
  5. w punkt, nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że zainteresował Cię mój artykuł. Pozdrawiam. Barbara Bereżańska