Nigdy nie chciałam być kierowcą.
- Kobieta za kierownicą?- myślałam. - To nie dla mnie!
Zawsze uważałam, że nie nadaję się na kierowcę.
Słaba orientacja w terenie- czy można sobie z nią poradzić
- drzewa;
- interesujące rzeźby;
- zabytkowe budynki;
- piękne fontanny;
Pewność siebie- niezbędna cecha dobrego kierowcy

Dobry kierowca powinien być pewny siebie. Pewność siebie podczas jazdy jest związana nie tylko z pewnością siebie w życiu. Aby pewnie jeździć, konieczna jest znajomość przepisów prawa drogowego. Trudno być pewnym na skrzyżowaniu, jeśli z prawej strony widzimy auto, z lewej strony kolejne auto oraz zbliżający się tramwaj, chcemy skręcić w prawo, a tu z naprzeciwka jedzie jeszcze ciężarówka, a my nie mamy zielonego pojęcia, kto ma prawo pierwszeństwa przejazdu.
Problem z oceną odległości oraz szerokości
- przemiły głos w nawigacji mówi, że mamy skręcić w lewo za 500 m. Widzimy drogę po lewej stronie i natychmiast w nią skręcamy. Okazuje się, że to nie ta droga. Właściwa droga była kawałek dalej. Jeśli jednak wykona się taki manewr kilka razy, wyciągnie się z tego wnioski. Teraz już wiem, że powinnam zerknąć na ekran nawigacji i sprawdzić, w która uliczkę powinnam skręcić.;
- zwężenie autostrady przy pracach drogowych- wyobraźcie sobie, że jedziecie, a tu nagle autostrada jest zwężona, po bokach znajduje się gruba betonowa osłona, ograniczanie prędkości do 80! Też macie wrażenie, że z ledwością mieścicie się na wyznaczonym pasie jazdy, kurczowo trzymacie kierownicę i robicie w gacie, bo macie wrażenie, że przy tej prędkości nie jesteście w stanie utrzymać auta na środku drogi i boicie się, że wjedziecie w wyznaczający tor jazdy beton?;
- wjazd do myjni- nigdy nie udało mi się jeszcze wjechać do myjni tak, abym stała na środku. Sytuacja wygląda podobnie, gdy chcę zaparkować prostopadle, zostawiając po obu stronach tyle samo miejsca.;
- parkowanie równoległe- niby ogarnęłam je na kursie jazdy, ale po zrobieniu prawa jazdy nigdy więcej tego nie próbowałam. Czasami pomyślę, że może jednak spróbuję, gdy parkowanie równoległe to jedyna opcja, aby w ogóle znaleźć miejsce parkingowe. Szybko jednak porzucam ten pomysł i jadę kilkaset metrów dalej, gdzie można zaparkować bezpiecznie bez dziwnych manewrów.
Kobieta za kierownicą- kurs nauki jazdy
Zmęczona staniem na przystankach w mroźną zimę, czy też w upalne lato oraz straciwszy nadzieję, że znajdzie się "książę", który będzie mnie woził na swoim mechanicznym białym "koniu", postanowiłam zrobić kurs nauki jazdy. Droga do osiągnięcia celu była mozolna. Jak nauczyć kobietę jeździć autem? W pierwszej szkole nauki jazdy miałam instruktorkę, która robiła za mnie wszystko. Nawet trzymała za mnie kierownicę. Przy prowadzeniu auta byłam tak potrzebna, jak piąte koło u wozu. Byłam tego świadoma do tego stopnia, że na skrzyżowaniu w wielkim mieście puściłam kierownicę, spuściłam wzrok w kierunku zapięcia pasa bezpieczeństwa i zaczęłam się nim bawić. Ku przerażeniu moich pasażerów! Spytacie pewnie jakich „pasażerów?”. Ano pasażerów! Na polskich wsiach bardzo często nie jeździ się bowiem jedynie z instruktorem jazdy. Na dokładkę bierze się często trzech kolejnych kursantów, którzy mają ubaw, gdy ty próbujesz się czegoś nauczyć i rozmawiają sobie wtedy w najlepsze z instruktorem o sprawach tego świata. Szkołę zmieniłam po dziesięciu godzinach jazdy, gdy okazało się, że instruktor (kolejny w tej szkole) wyrabia mi nawyki zagrażające mojemu życiu. Nie wiedzieć czemu na każdym zakręcie auto stawało mi niemalże w miejscu. Nie rozumiejąc dlaczego pojazd traci moc, namiętnie dodawałam wówczas gazu. Robiłam to do czasu, gdy instruktor jazdy wydarł się na mnie, że na każdym zakręcie on hamuje, a ja dodaję gazu. Dałam wówczas po hamulcach. Wyszłam z auta i powiedziałam, że to koniec mojej nauki jazdy w tej szkole. Skąd do diabła miałam wiedzieć, że on hamuje? Instruktor dowiózł nas do miasta. W nadziei, że się uspokoję, wyjeździł godziny z pozostałymi kursantami i poprosił mnie za kierownicę. Nie ze mną takie numery. Gdy nie widzę postępów, a niemy instruktor jazdy wychodzi z założenia, że się domyślę, że on mi tam przewija hamulcem, sprzęgłem i Bóg wie, czym jeszcze i w ogóle sama z siebie nauczę się jeździć, to znak, by powiedzieć „stop”. Może nie wymieniłam "siekierki na kijek", ale w kolejnej szkole instruktor nauki jazdy był nieco dziwny. Nie darzył mnie zaufaniem. Może faktycznie nie miałam w tamtym momencie najlepszej fazy w moim życiu, lecz podejście instruktora do mojej osoby miało ogromny wpływ na moje samopoczucie. Jazda była koszmarem. A on wydzielał mi terminy, jakby były one na wagę złota – jedna godzina nauki jazdy tygodniowo! Pewnie dlatego, że dla niego były one również koszmarem. W końcu zebrałam się na odwagę i pod koniec kursu powiedziałam ponownie „stop”. Jazdę ukończyłam w szkole, która okazała się idealna. Była to szkoła nauki jazdy dla kobiet. I tu dopiero miałam pierwsze miłe doświadczenia. Instruktorka wyjeździła ze mną kilka godzin, które mi zostały i poszłam na pierwszy egzamin na prawo jazdy.Pierwszy egzamin na prawo-jazdy
Mój pierwszy egzamin na prawo jazdy miał miejsce w środku zimy. Egzaminator kazał przygotować mi się do jazdy. Przygotowałam się i ponieważ były to czasy, gdy podczas egzaminów w autach były już włączone kamerki, postanowiłam wytrzeć nosek. Zresztą kamerki kamerami. Nie chciałam, by podczas jazdy zwisał mi z nosa ogromny glut. Egzaminator popatrzył na mnie z oburzeniem i zapytał:
- Już?
Po czym kazał mi ruszyć. Kiedyś, bardzo dawno temu, byłam bardzo, ale to bardzo posłuszna. Gdy kuzynka u niemieckiego Bauera krzyczała do mnie „biegnij!” – biegłam. Z pewnością, gdyby ktoś mi powiedział „skocz w ogień”, zrobiłabym to bez wahania. Na słowo „ruszaj", ruszyłam. Niestety nie myślałam przy tym w ogóle. Z pewnością był to jeden z najkrótszych egzaminów tego dnia. Kto wie, może i pierwszy w całej historii ośrodka we Wrocławiu od początku jego istnienia. Ruszyłam i ujrzałam, jak ciągnę za sobą pierwszy pachołek, o który zobaczyłam bocznym lusterkiem...
Kolejne podejście do egzaminu na prawo-jazdy
Po pierwszym egzaminie musiałam wyjechać do Niemiec, by zarobić pieniążki na życie. Kompletnie się spłukałam na przeciągającej się w nieskończoność nauce jazdy. Po powrocie, bez jakiegokolwiek przygotowania, zapisałam się na kolejny egzamin. Drugi egzamin na prawo jazdy oblałam ponownie. Jak wyglądał mój drugi egzamin na prawo jazdy? Wyjechałam z placu! Egzaminator kazał mi kilka razy skręcić. Wyczuwałam, że coś mu nie pasuje przy moim skręcaniu, ale nie wiedziałam co. Przy którymś zakręcie z kolei oświadczył, że oblałam. Powód oblania egzaminu na prawo jazdy? Skręcając, jechałam zbyt blisko osi jezdni. Wtedy pierwszy raz w życiu usłyszałam o czymś takim. Ponieważ nie był to błąd zagrażający życiu, otrzymałam możliwość doprowadzenia egzaminu do końca. Z góry było wiadomo, że nie zdałam, ale ponoć osoby zdające mają taką możliwość. Dla mnie było oczywiste, że z tego skorzystam. W końcu chciałam wyjechać na miasto i zobaczyć, jak taki egzamin na prawo jazdy naprawdę wygląda. Do tej pory daleko nie dojechałam. Pan wyraził swoje zdziwienie. Oświadczył, że zazwyczaj osoby, które egzaminuje, rezygnują z tego prawa. No i pojechaliśmy w miasto. Pojeździłam sobie, porozmawialiśmy i dojeżdżając do placu egzaminacyjnego usłyszałam coś w stylu: „W sumie to tej osi jezdni nie musiałem się czepiać”. Czyżby egzaminator żałował swojej decyzji? Mleko jednak zostało rozlane i było po egzaminie.
Jak zdać egzamin na prawo jazdy
Aby w końcu zdać egzamin na prawo jazdy, postanowiłam dokupić kilka godzin jazdy. Szkoła nauki jazdy z instruktorami kobietami doskonale się u mnie sprawdziła. Na pytanie, czy chcę tą samą instruktorkę, odpowiedziałam, że w sumie byłam zadowolona, ale chętnie pojadę z kimś innym. Okazało się, że w szkole jest jeden instruktor nauki jazdy rodzaju męskiego. Zapewniono mnie, że jest bardzo dobry. Skorzystałam z jego umiejętności i nie żałowałam. Chłopak był niesamowity. Jazda z nim to były istny hardcore. Pot leciał mi dosłownie po tyłku od ilości wykonywanych manewrów, a mózg się gotował. Ale przecież o to chodzi w nauce jazdy, by jak najwięcej manewrów wypróbować i się ich nauczyć. Poleciłam go koleżance, która miała problemy ze zdaniem prawka. W dzień egzaminu pojechałyśmy razem do Wrocławia– ona na pierwszą lekcję u "rodzynka", a ja na kolejny egzamin. Byłam niezwykle spokojna i przekonana, że na egzaminie nikt mnie nie zagnie. Kilka sekund po zdanym egzaminie napisałam do instruktora, że jest mistrzem, oświadczając, że zdałam egzamin. Koleżanka siedząca u boku instruktora dostała porządnego kopa do działania i za kolejnym podejściem również zdała egzamin na prawo jazdy. Okazuje się, że dobry instruktor nauki jazdy to narzędzie do zdania egzaminu na prawo jazdy.
Pierwsze auto i pierwsza jazda własnym samochodem
Kupiłam autko. Mikrę. Kupiłam nawigację, bez której ani rusz. Wsiadłam do auta. Wyjechałam z podwórka. Wyjechałam ze wsi. Czując wiatr we włosach, poczułam się królową życia. Nastawiałam jednocześnie radio, nawigację, zerkałam w przód, w tył… Zerkając w lusterko, by sprawdzić, co tam dzieje się na drodze za mną (zupełnie nie wiem po co), nagle poczułam się dziwnie lekka, jakby grawitacja przestała działać. Gdy spojrzałam do przodu, zamiast rozciągającej się przede mną w nieskończoność drogi, ujrzałam zielone zboże, które dopiero co wyszło z ziemi. Okazało się, że już nie jadę, tylko stoję w miejscu. Przeleciałam przez rów i wylądowałam na polu. Nawet nie wiem kiedy. Na pomoc przybył ojciec. Wyciągnął mnie z tego pola. Auto nie miało najmniejszych uszkodzeń. Pojechałam dalej przed siebie, jakby nigdy nic. Chociaż przez jakiś czas miałam nogi, jak z waty. Stwierdziłam jednak, że jeśli teraz się zlęknę, to już nigdy nie będę jeździła autem. A po latach ograniczeń z powodu braku auta byłam zdeterminowana i wiedziałam, że moje życie bez czterech kółek nie ma sensu. Powiedziałam sobie, że już nigdy więcej nikt nie zobaczy mnie w autobusie.
A jak wyglądały wasze początki z autem? Czy trafiła wam się dobra szkoła nauki jazdy już za pierwszym razem? Jak wyglądały wasze egzaminy na prawo jazdy? Czy łatwo zdać egzamin na prawo jazdy? Czy jesteście dobrymi kierowcami, a może jeździcie, bo musicie? Kto z was ma takie same problemy z parkowaniem równoległym, jak ja?
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że zainteresował Cię mój artykuł. Pozdrawiam. Barbara Bereżańska