Opiekun osób starszych w roli Anioła Stróża - jedna, wielka pomyłka!

opieka czas pracy

"Aniele Boży, stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy,
bądź mi zawsze ku pomocy.
Strzeż duszy, ciała mego,
zaprowadź mnie do żywota wiecznego."

Masz swojego Anioła Stróża? Osoby wierzące, są przekonane, że go mają. To taki indywidualny opiekun, który z polecenia Boga czuwa nad przydzielonym mu człowiekiem. Rano, wieczór, we dnie, w nocy...

Praca w opiece nad osobami starszymi w Niemczech

Dostaje szary człowieczek pracę w opiece nad osobami starszymi w Niemczech i nagle wierzy w to, że ma jakąś pozaziemską moc. 

Nazwa firmy najczęściej sugeruje, że ma być dyspozycyjny przez całą dobę. Umowy coraz częściej mówią już co innego. Agencje pracy dla opiekunów osób starszych zamieszczają liczbę godzin pracy, która w tygodniu nie może przekraczać czterdziestu ośmiu godzin. Wielu z nas ma nawet w umowach zaledwie dwadzieścia-dwadzieścia pięć godzin pracy tygodniowo. Wszystko po to, aby zgadzała się minimalna stawka za godzinę pracy. Czasami nie bez znaczenia dla naszych godzin pracy okazują się nasze fikcyjne diety. Z doświadczenia wiem, że mało kto czyta te umowy. Sama ostatnio rzucam jedynie na nie okiem, wyłapując fragmenty dotyczące interesujących mnie zagadnień. 

Często słyszę - prawo swoje, umowa swoje, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Gotuje się wówczas we mnie krew. To od nas bowiem zależy, czy teoria będzie szła w parze z praktyką. Owszem, nie czytam umów, ale tylko dlatego, że wierzę w to, że prawo jest ponad umową. Niektórzy ich nie czytają, gdyż uważają, że rzeczywistość jest ponad umową i ponad prawem. W swoich mózgach mają zakodowane, że jadą świadczyć usługi przez dwadzieścia cztery godzinny na dobę. Nie dopuszczają do siebie myśli, że temu nie podołają. Pół biedy, jeśli trafią do człowieka, za którym nie trzeba biegać dzień i noc lub do osoby, do której nie trzeba wstawać wielokrotnie w ciągu nocy, by udzielić jej pomocy. Wiem, że i takie przypadki się zdarzają. Nie powinny, ale zdarzają się bardzo często. Przedstawiciele firm otwarcie mówią, że w wielu miejscach opiekunowie nie mają nawet przerwy, gdyż nie ma z kim zostawić seniora. W ogłoszeniach o pracę podawane jest, ile razy w ciągu nocy wstaje się do podopiecznego. Opiekunowie podejmują na forach dyskusję na temat tego, ile brać za wstawanie w nocy. Są to śmieszne kwoty, które nigdy nie wynagrodzą uszczerbku na zdrowiu spowodowanego takim trybem pracy. Rano, wieczór, we dnie, w nocy... 

Jest to ślepe, czasami sprzedajne akceptowanie nieprawidłowej rzeczywistości. Rzeczywistości, której niestety nie zmienimy z dnia na dzień, lecz na którą mamy wpływ, działając metodą małych kroków - dziś zaczniemy wymagać przespanych nocy, za dzień, miesiąc, rok dnia wolnego, pełnych składek itd. 

Wielu opiekunów podjęło tą walkę. Naprawdę coraz częściej dostrzegam jej efekty. 

A ty? Widzisz pozytywne zmiany w opiece? 

Jest jednak głęboko w nas zakorzeniona odpowiedzialność za drugiego człowieka, która wychodzi poza nasze obowiązki. I to właśnie ta odpowiedzialność, moim zdaniem, może być zgubna w opiece 24 h. Niektórym może się wydawać, że jestem zimna, wyrachowana, nie mam ludzkich uczuć, ale głęboko wierzę w to, co piszę. Osoby, które odnalazły się w roli Anioła Stróża powinny jak najszybciej z niej wyjść. 

Ten, kto czytał moją książkę "Perły rzucone przed damy", pamięta z pewnością Pchełkę. Kobieta opiekując się siedemdziesięcioletnią seniorką, sprawną fizycznie, ale z zaawansowaną demencją, uważała, że jest odpowiedzialna za jej bezpieczeństwo w dzień i w nocy. Jedno wielkie szaleństwo! Zarwane noce, olbrzymi stres, wycieńczenie fizyczne i psychiczne. Po powrocie do domu zrywała się przez kilka kolejnych dni z łóżka, szukając już we własnym domu seniorki. Do czego to prowadzi? Do obłędu? Pchełka była super zmienniczką, świetną kobietą. Dobrą, wrażliwą, uczynną. Taką, jakiej poszukują rodziny seniorów i agencje. Tymczasem moim zdaniem właśnie te cechy były jej przekleństwem. Osobiście poznałam niejedną taką "Pchełkę". Wiele z nich kontaktuje się ze mną poprzez internet. 

Presja wynikająca z odpowiedzialności za drugiego człowieka jest ogromna. Zwłaszcza, jeśli jest ciężko chory, gdy widzimy, że nie ma fachowej pomocy, że sami nie potrafimy mu pomóc. Niektórzy dodatkowo biorą na siebie odpowiedzialność za to, co może się wydarzyć. Przewidując różne tragedie, nie mogą zmrużyć w nocy oczu, zaglądają wiecznie do sypialni, za dnia nie odstępują podopiecznego ani na krok. 

Nie daj się zwariować! Niektórym wypadkom nie da się zapobiec. Jeśli podopieczny może wypaść z łóżka, obowiązkiem rodziny jest załatwienie zgody sądu na zamykanie barierek.  I tutaj kończy się odpowiedzialność opiekuna. Jeśli żwawy podopieczny kursuje za dnia po wszystkich piętrach i chaszczach, opiekun nie ma obowiązku za nim biegać. Przecież ma on również masę innych obowiązków. Tymczasem wiele osób odchodzi do zmysłów. "Bo jak coś się stanie?" - pytają. A czy jeśli będziesz zaglądał do podopiecznego, biegał za nim, to czy masz gwarancję, że mu się nic nie stanie? Szczerze!

Z jedną podopieczną byłam na spacerze. Puściłam ją na ułamek sekundy. Złamała sobie rękę. Inna na moich oczach straciła przytomność. Tak po prostu. Jeszcze inną zastałam wcześnie rano siedzącą na łóżku z zakrwawioną głową. Zbierałam podopieczną z chodnika. Kolejną z płyty nagrobkowej. 

Czy czułam się winna? Nie. Czy ktoś uważał, że jestem temu winna, że powinnam była temu zapobiec? Nie. Nikt nie ma mnie za Anioła Stróża. Ciebie również. Naszym obowiązkiem jest zapobieganie wypadkom, którym można zapobiec i niesienie pomocy. Nikt nie oczekuje od nas, że nasza obecność będzie gwarancją tego, że nie zdarzy się jakieś nieszczęście. 

Tymczasem mam wrażenie, że my sami chcemy dać innym taką gwarancję. Uważamy, że to jest naszym obowiązkiem. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że może dojść do wypadku. 

Nie raz zadawano mi pytanie, czy śpię z seniorką w jedynym pokoju. Po mojej odpowiedzi na twarzy pytającego malowało się przeogromne zdziwienie. "Jak to, a jeśli coś się stanie?" - pytano. 

Gdy opowiadałam, że osobie będącej pod moją opieką coś się stało i wylądowała ona w szpitalu, padały słowa: "I rodzina seniora nie miała do ciebie żalu?". 

Powinnam się przyzwyczaić do takich pytań. W rzeczywistości są one dla mnie za każdym razem ogromnym zaskoczeniem. Padają one z ust ludzi, którzy powinni wiedzieć, że jestem osobą odpowiedzialną i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy oraz co nie wykracza poza granice rozsądku, by dbać o czyjeś bezpieczeństwo. Strach się bać, co myślą ludzie, którzy mnie nie znają. Moi hejterzy z pewnością nie będą mogli się powstrzymać, by sobie poużywać, po przeczytaniu, ile wypadków z podopiecznymi w roli głównej miałam w mojej pracy. 

Kiedyś podczas rozmowy rekrutacyjnej powiedziałam, że mam w sobie coś takiego, że jeśli nawet rodzina seniora uważałaby, że coś stało się z mojej winy, że powinnam była bardziej uważać na podopieczną, to raczej nie śmieliby mi tego powiedzieć. W słuchawce telefonu padł śmiech. Zabawne stwierdzenie? Chyba nie aż tak bardzo. Każdy z nas powinien mieć w sobie coś takiego - pewność siebie, poczucie, że swoje obowiązki wykonuje znakomicie, że doskonale wie, co robi i mówi oraz że są rzeczy, którym trudno jest zapobiec. 

Nie możemy brać całego ciężaru i całej odpowiedzialności za bezpieczeństwo podopiecznego na swoje barki. Nieszczęścia się zdarzają. Nie powinniśmy się czuć winni, gdy coś złego się wydarzy. Wiem, że to trudne. Zwłaszcza, jeśli nawet osoby nam bliskie zadają nam tendencyjne pytania, które świadczą o tym, że widzą one winę po naszej stronie. Nie daj sobie nigdy wmówić, że coś stało się w twojej winy, jeśli nie byłeś w stanie temu zapobiec. Nie daj sobie wmówić, że musisz za wszelką cenę przewidzieć każdy ruch podopiecznej. Nie daj się zwariować. Gdy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, zachowaj zimną krew, udziel pierwszej pomocy, wezwij pogotowie, poinformuj rodzinę. 

Czy miałeś kiedyś wyrzuty sumienia, że zrobiłeś zbyt mało, by pomóc podopiecznemu lub by zapobiec jakiemuś nieszczęściu? A może ktoś cię obwiniał za jakieś zdarzenie? Jak sobie z tym poradziłeś? Czy uważasz, że zarzuty były słuszne? Jak wpłynęło to na twoją dalszą pracę w opiece nad osobami starszymi? A może ktoś poklepał cię po ramieniu? Pochwalił za odpowiednią reakcję i natychmiastowe udzielenie pomocy? 

W tym momencie muszę zrobić ukłon w stronę Niemców. W moim przypadku w takich sytuacjach zawsze zachowywali się oni naprawdę bardzo w porządku  w stosunku do mnie. Paradoksalnie często to właśnie Niemcy dodają mi pewności w tym co robię, mówię i piszę na temat naszej pracy. Trzeba tylko słuchać odpowiednich osób i nie dać sobie wmówić tym niewłaściwym, że jest inaczej.


Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że zainteresował Cię mój artykuł. Pozdrawiam. Barbara Bereżańska