Betrojerinki, Anna Wiatr

książka o opiekunkach w Niemczech

"Betrojerinki" Anny Wiatr to książka o opiekunkach w Niemczech. Czytając książkę, zastanawiałam się, czy to jeszcze o autorce, czy może już o kolejnej kobiecie. Jeśli tak, to o której? Mam  podobne odczucia jak po przeczytaniu książki Renaty S. – Opiekunki osób starszych POLSKIE NIEWOLNICE. Czyta się ją tak samo ciężko, trudno, mozolnie. 

Przepisy dotyczące pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech


Anna Wiatr w swojej książce mówi również o prawie. Próbuje po nitce dojść do kłębka i dowiedzieć się, jak powinna wyglądać praca opiekunki łącznie z całą otoczką – umowy, prawo, obowiązki, który kraj odpowiada za całą sytuację i gdzie można zwrócić się opiekunka osób starszych, szukając pomocy. Nie wiem, w czym tkwi mój problem. Wiedza jest obszerna, fachowa, konsultowana z ludźmi, którzy mają pojęcie o tym, co mówią. Temat tego, jak powinna wyglądać praca opiekunek, ich umowy, jakie obowiązują prawa, jest bardzo zawiły. Książka nie czyni go przejrzystszym. 

Prawa opiekunki osób starszych w Niemczech


Epilog książki Anny Wiatr "Betrojerinki" jest niezwykle dołujący. Osoby, które pracują w Polsce wypowiadają się, że co tam opiekunka za granicą - ona przynajmniej dostaje kasę, oni są takimi niewolnikami w Polsce za pensję ciut ponad tysiąc złoty. Tymczasem każdy może pracować jako opiekun osób starszych w Niemczech. Poza tym to, że w Polsce ludziom żyje się źle, nie znaczy, że opiekunkom żyje się lepiej, tylko dlatego, że są w stanie po dwóch miesiącach pracy zwieźć 10 000 zł. Fakt, ile można zarobić w opiece w Niemczech, nie znaczy, że mogą być łamane prawa pracownika w branży opiekuńczej w Niemczech. Tak, jak pisałam w mojej książce Perły rzucone przed damy:

 "Ludzi interesuje jedynie euro, które opiekunki zwożą do kraju. Mało kogo interesuje droga, jaką muszą przejść, by je zarobić." 

Książka o opiekunkach w Niemczech


Hmm… Nie wiem, może jestem za głupia na lekturę Anny Wiatr. Nie zapamiętałam ani jednej historii, ani jednej postaci… Gdybym przed sięgnięciem po książkę "Betrojerinki" nie miała o niczym pojęcia, po jej przeczytaniu z pewnością nie wiedziałabym wiele więcej. To trudna lektura. Z pewnością jeszcze po nią sięgnę, po ważne informacje w niej zawarte. Opiekunki osób starszych, o których jest w niej mowa, jakby w ogóle dla mnie nie istniały. Czytałam fakty odnośnie życia, zleceń ale nie wiem, które, kogo dotyczyły. Ponownie otwieram książkę "Betrojerinki"… Nie wiem… Może dla takich ludzi jak ja, należy zamiast fikuśnych tytułów napisać: „Pani Jadzia”, „Pani Jola”, „Pani Kazia”, Początek", "Koniec"? Może wtedy jakaś postać utkwiłaby mi w pamięci i miałabym uczucie, że czytałam o prawdziwym człowieku? Albo każda historia powinna się czymś różnić? Może stylem pisania, wypowiedzi? 
Wierzę, że Anna Wiatr włożyła w napisanie książki o pracy w opiece mnóstwo pracy i czasu. Brakło mi w niej serca. - No tak, przecież to reportaże. Mimo wszystko brakuje mi w tym charakterystyki postaci, ciekawych historii oraz subiektywnej oceny. 

Komentarze