Jak reagować, gdy podopieczny lub jego rodzina wygania nas z domu

podopieczny wyrzuca mnie z domu
Podejmując się pracy w opiece nad osobami starszymi, musimy liczyć się z najróżniejszymi sytuacjami. Myślę, że opiekunom z doświadczeniem nie trzeba opowiadać o przedziwnych sytuacjach, jakie mają miejsce w branży opiekuńczej. Z pewnością nie raz walczyliście o czas wolny, o przysłowiową "kromkę chleba", o przespane noce, o święty spokój…

Demencja u seniora

Ludzie starsi bywają trudni. Zwłaszcza osoby z początkującą demencją. Proszę pamiętać, że demencja to nie tylko gubienie przedmiotów i zapominanie o wydarzeniach. Demencja to również brak logicznego myślenia, upartość, złośliwość. W zależności od charakteru podopiecznego praca z ludźmi  chorymi na demencję może być niezwykle trudna. Niestety bardzo często negatywne cechy charakteru wyostrzają się na starość i bywają powodem, dla którego z ludźmi starszymi dosłownie nie da się żyć.

Opieka nad osobami starszymi - książka "Perły rzucone przed damy"

Opiekunów, którzy zaczynają dopiero pracę w opiece, zapraszam do zapoznania się z moją książką Perły rzucone przed damy. Zawarłam w niej najważniejsze informacje dla opiekunów osób starszych. Z jednej strony jest to podręcznik dla opiekunów, z drugiej strony jest to mój sposób na odreagowanie niewdzięcznej pracy, której podjęłam się pięć lat temu. W książce "Perły rzucone przed damy" opisałam wiele sytuacji, którym nie mogłam sprostać, z którymi nie mogłam się pogodzić, które będę pamiętała do końca życia.
 
Nie jestem wyjątkiem w tej branży. Inne opiekunki często mówią mi, że książka "Perły rzucone przed damy" otworzyła im oczy. Dopóki nie trafiła ona do ich rąk, były bowiem przekonane, że coś z nimi jest nie tak. Ogólnie jesteśmy narodem, który lubi narzekać. Dziwne, bo opiekunki jeżdżące busami do pracy w opiece często są takie zadowolone. Opowiadają one, jak to im dobrze, jak to są zadowolone z pracy, jak są szanowane. Człowiek siedzi, słucha i myśli, dlaczego tak źle trafia. A tu taka Baśka pisze książkę, w której opisuje swoją poniewierkę po niemieckich salonach i wszystko staje się jasne. Wiele osób w mojej książce odnalazło samych siebie. Moje historie bardzo często są bowiem również waszymi historiami. To, co spotkało mnie, spotkało również wielokrotnie was. Może w nieco innym wydaniu. Być może radziłyście sobie w takich sytuacjach lepiej, a może gorzej...

W każdym bądź razie ani moja książka, ani wasze opowiadania o trudach pracy w opiece w Niemczech nie są nikomu na rękę. Nie są na rękę agencjom pracy, które prześcigają się w poszukiwaniu nowych opiekunów. Rzadko są one w stanie i zazwyczaj nie zależy im na zatrzymaniu starych pracowników. W ogłoszeniach o pracę czyta się o sympatycznych staruszkach, samodzielnych panach, wspaniałej rodzinnie i basenie w ogrodzie, albo nawet plaży tuż za rogiem - jeśli ma się odrobinę szczęścia. Rzeczywistość bywa jednak inna. Na prawdzie nie zależy niemieckim rodzinom seniorów, którymi się opiekujemy. Obecnie przed wydaniem mojej drugiej książki pt. (Bez)silna opiekunka, czyli polsko-niemiecka (bez)nadzieja spotkałam się z groźbami ze strony niemieckiej. W książce nie podaję prawdziwych imion, miejscowości, a mimo wszystko kogoś boli, że prawda trafi do ludzi spoza branży opiekuńczej. Być może z jednej strony to naruszenie prywatności ludzi, u których przyszło mi pracować. Z drugiej strony każdy ma przecież prawo opowiedzieć o tym, co go spotkało. Wisi więc nade mną być może rozprawa sądowa, a ja brnę na przekór wielu osobom dalej przed siebie. Powiedziało się „A”, trzeba powiedzieć „B”. Napisałam pierwszą książkę, nie sposób było nie wydać drugiej. Oczywiście na prawdzie nie zależy również naszemu rządowi. W Polsce dzieje się ludziom tak dobrze. Pieniądze są rozdawane na lewo i prawo. Czy potrzebującym, to już inna sprawa. Czy ludziom zależy na tej jałmużnie, czy może bardziej ucieszyliby się z godnej, dobrze płatnej pracy? Co ja mówię „dobrze płatnej”?! Myślę, że wielu z nas ucieszyłaby pensja, która umożliwiłaby nam normalne życie. Nie takie wystawne, na pokaz, ale takie normalne, gdzie nie musimy się martwić z czego opłacić rachunki i przeżyć do pierwszego. Na tym, by świat dowiedział się prawdy, nie zależy również niektórym opiekunkom. Twierdzą, że pracują z wyboru, że wszystko jest ok. Czy jest ok? No nie wiem. Tak naprawdę w Niemczech wszyscy pracują według ściśle określonych zasad. Tylko w opiece nad osobami starszymi tak nie jest. Bo tak jest wszystkim wygodnie. - Niemcom, którzy mają ogromny problem z niedołężnymi, starszymi ludźmi i Polakom, którzy mają problem z zatrudnieniem setek tysięcy ludzi. Zwłaszcza tych w wieku przedemerytalnym.

Agresja seniora - historie z życia wzięte

W obliczu agresji seniora, najlepiej zejść mu z pola widzenia i odczekać, aż się uspokoi.

Czy zawsze jest to możliwe?
 
Moja pierwsza podopieczna bardzo często wyganiała mnie z domu. Jej córka była świadoma choroby matki. Gdy nie mogłam sobie poradzić z seniorką, dzwoniłam do jej córki. Właściwie kobieta musiała przyjeżdżać do nas niemal codziennie. Uspakajała matkę, czasami u nas nocowała, po czym rano jechała do pracy. Nie dostrzegałam w tym dramatu, ponieważ wiedziałam, że mogę liczyć na pomoc. Poza tym byłam świeżynką i wydawało mi się, że tak wygląda praca opiekunki osób starszych. Taką sztelę przekazała mi bowiem moja "doświadczona" zmienniczka, która kilka dni pracowała ze mną, aby wdrożyć mnie w moje nowe miejsce pracy.
 
Były jednak i inne zlecenia. 
Raz trafiłam do podopiecznej, która planowała dla mnie masę prac (po uprzednim zwolnieniu całej służby). Pierwszego dnia powiedziałam więc, na czym polega moja praca. Starsza pani była oburzona, a ja czekałam na jej córkę w nadziei… Nie wiem, na co liczyłam. Córka próbowała ze mną rozmawiać, ale momentami dostawała również napadu szału i zaczynała mnie wyganiać z domu. Interweniowała firma, która zabroniła mi zjeżdżać. Stałam przed dylematem – wyganiał mnie zdrowy człowiek, a firma zabraniała opuścić miejsce pracy. W końcu udało mi się przenocować. Poza uszczerbkiem na moim zdrowiu psychicznym nie stała mi się krzywda.
 
Kolejna podopieczna dostała szału, bo zamroziłam bez pytania zupę z dnia poprzedniego. Firmie udało się wymusić zachowanie dwutygodniowego okresu wypowiedzenia.

I ostatnia podopieczna, która dała mi popalić to Tina, o której będziecie mogli przeczytać w mojej kolejnej książce "(Bez)silna opiekunka, czyli polsko-niemiecka (bez)nadzieja". Wielokrotnie powtarzała mi, że mam się wynosić. Doszło do rękoczynu raz, drugi, trzeci. Firma wypowiedziała niemieckiej rodzinie umowę. Mimo wszystko nie było łatwo opuścić tą sztelę. Jeśli chcecie poznać więcej szczegółów, zapraszam do zapoznania się z moimi książkami. 

Co zrobić, gdy podopieczny wyrzuca nas z domu

Co jest najciekawsze w tych historiach, często jesteśmy wyrzucani z domu podopiecznych, a jednocześnie nie możemy opuścić miejsca pracy, bo ktoś nam tego zabrania. I tu pojawia się problem. Wielu opiekunów obawia się kar, jest zastraszanych przez niemieckie rodziny, przez agencje pracy, czasami sami może nie chcą zjechać, bo są przecież w trudnej sytuacji finansowej i muszą zarobić pieniądze. Pamiętajmy jednak, że u niektórych podopiecznych może stać się nam krzywda.

Niemiec może wyrzucić opiekunkę z domu przy pomocy policji i nie poniesie żadnych konsekwencji

Ku przestrodze obejrzyjcie sobie pewien film jednej z naszych koleżanek: Bandyci pobili mnie... (niestety film nie jest już dostępny). Został on umieszczony przez opiekunkę, która została w środku nocy wyrzucona przez Niemców z domu. Nagrała ona wówczas film, jak przeszukuje ją policja oraz opowiedziała swoją historię. Kobieta ponownie opowiedziała swoją historię w reportażu Opiekunki - towar na eksport.
Może historia ta jest trochę nad wyrost, może kobieta nie zachowała się tak, jak trzeba... Ale czy mamy pewność, że gdybyśmy sami znaleźli się w takiej sytuacji, to czy panowalibyśmy nad naszymi emocjami? Czy potrafilibyśmy się obronić? W jej zachowaniu zauważyłam wiele błędów. Nie będę tutaj analizowała każdego po kolei. Powiem tylko jedno: w sytuacjach, gdy zejście z oczu podopiecznym lub jego rodzinie nie przynosi skutku, bierzemy, co mamy najważniejszego w rękę, czyli torebkę i telefon i wychodzimy z domu. Dzwonimy na policję, na pogotowie. Zwłaszcza jeśli jesteśmy sami z podopiecznym. Oni się nim zajmą. Kontaktujemy się z pracodawcą, czyli z agencją pracy. Po puszczeniu tego materiału wiele osób twierdziło, że ta kobieta miała prawo zostać w domu, że bała się wyjść, dokąd miała wyjść itd. To że miała prawo, nie znaczy, że powinna była tam zostać. Była tak przestraszona, że w pewnym momencie nawet nie docierało do niej, co się wokół niej dzieje. W policji widziała wroga. Nie potrafiła na spokojnie przedstawić sytuacji. I stała jej się krzywda. Powinna była wyjść. Jeśli agencja pracy dla opiekunów nie odbierała telefonu, warto było szukać schronienia u sąsiadów. Czułaby się u nich bezpiecznie i być może wtedy potrafiłaby skorzystać z pomocy policji. Tymczasem jej puściły nerwy i policja stała się jej wrogiem. Oczywiście wzywanie policji to jest ostateczność. Warto próbować załagodzić sprawę. Jeśli jednak sytuacja wymknie się spod kontroli, warto skorzystać z pomocy policji. Tylko pamiętajcie – koniecznie trzeba zachować spokój. Nie wolno podnosić głosu. Nie warto koncentrować się na bio jajkach i innych pierdołach. Najlepiej przygotować umowę, powiedzieć, że jest się zatrudnionym u seniora, że jest to praca z wyżywieniem i zakwaterowaniem, że jest się głodzonym, wyrzucanym z domu, że nie ma się znajomych w okolicy, a przedstawiciel agencji pracy nie odbiera telefonu. Policja nie zostawi w takiej sytuacji. Jeśli będzie taka możliwość, wymusi na niemieckiej rodzinie, by przenocowała opiekunkę do rana, do wyjaśnienia sytuacji z pracodawcą. Jeśli będzie widziała, że opiekunka nie jest w tym miejscu bezpieczna, znajdzie jej nocleg. Zwróćcie uwagę, że tutaj problemem nie był chory, agresywny podopieczny. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, pomimo że rozegrała się między zdrowymi psychicznie ludźmi. 

Także prawo prawem, ale moim zdaniem, gdy widzimy, że nasze bezpieczeństwo i zdrowie jest zagrożone, bierzmy nogi za pas. A praw dociekajmy ewentualnie później. Na spokojnie, bez emocji, z pomocą osób trzecich, które potrafią przedstawić nasze racje. Powiecie: „łatwo ci mówić”? Nie jest mi łatwo o tym mówić i nie było mi łatwo, gdy znajdowałam się w podobnych sytuacjach. Jednak postępując w taki sposób udało mi się uniknąć takich drastycznych momentów. Gdy sytuacja eskaluje do tego stopnia, jak na tym filmie, myślę, że trauma może pozostać na całe życie. A tego przecież nie chcemy.

Komentarze