![]() |
Źródło |
Reżyser: Lee Daniels
W rolach głównych: Forest Whitaker i Oprah Winfrey
Minęło sporo czasu od ostatniej recenzji filmu. Staram się pisać o filmach wartościowych. Zależy mi również, aby miały one związek z tematyką bloga. W końcu natknęłam się na film, o którym nie sposób nie wspomnieć.
To film z 2013 roku pt. Kamerdyner. Oparty jest on na faktach. Opowiada o czarnoskórym człowieku o imieniu Cecil, który opuszcza południe USA, gdzie mają miejsce zamieszki na tle rasowym. Dostaje ogromną szansę od życia – posadę kamerdynera w Białym Domu. To piękna, a zarazem dramatyczna historia. Jej główny bohater będący świadkiem śmierci ojca na plantacji oraz pozornej wolności czarnoskórych, nie śmie nawet oczekiwać czegokolwiek więcej. Całkowicie poświęca się pracy kamerdynera. Jest wdzięczny za posadę w Białym Domu.
Tymczasem jeden z jego synów ma zupełnie inne podejście do „szansy”, jaką otrzymali czarnoskórzy. Chce więcej. Chce równouprawnienia. Chce móc chodzić do szkół, do których uczęszczają biali, przebywać w tych samych lokalach, mieć prawo głosu, chce mieć równe szanse…
Między ojcem, a synem pojawia się konflikt, który trwa kilka lat.
Cecil służy siedmiu kolejnym prezydentom Stanów Zjednoczonych. Jako kamerdyner musi stać się on niemal niewidoczny dla mieszkańców i gości białego domu. Staje się więc niewidoczny. W milczeniu i z pokorą obsługuje wielkie osobistości. Wielokrotnie jest świadkiem poważnych rozmów, w których głowa państwa decyduje o losie jego obywateli. Można by odnieść wrażenie, że swoją obecnością i kolorem skóry wielokrotnie zmusza on prezydentów do przemyśleń na temat podziału na białych i czarnoskórych. Kto wie, czy jego obecność nie miała wpływu na ważne dla USA decyzje...
Pewnego dnia, jest świadkiem rozmowy, która budzi w nim bunt. Bunt, który tłamsił w sobie od momentu, gdy została skrzywdzona jego rodzina. Pokonuje lęk przed konsekwencjami, przed niepewną przyszłością. Rezygnuje z pracy, która była jego całym życiem.
Wbrew pozorom jest to pozytywny obrót akcji. Godzi się z synem, rozumiejąc, że walczy on w słusznej sprawie. Staje się świadkiem przemian, o których nawet nie śmiał marzyć. Po czym wraca do Białego Domu, w którym prezydentem jest Barack Obama.
Film nie dość, że wartościowy, to ma wiele wspólnego z obecną sytuacją opiekunek.
Każdy inaczej postrzega rzeczywistość.
Jedni akceptują ją bez jakiegokolwiek sprzeciwu, nie dostrzegając, że potrzebne są zmiany lub nie wierząc, że są one możliwe.
Inni pragną zmian. Próbują je wprowadzić, wymagając konsekwentnie poszanowania własnych praw.
Niektórzy z nich, czując się bezsilni w tej nierównej walce, przechodzą do ofensywy.
Która postawa jest właściwa?
Myślę, że każda z tych grup ma pewien wpływ na całość zachodzących zmian.
Uderzające są słowa Martina Luthera KInga, który próbuje wytłumaczyć synowi Cecila, że jego ojciec również odgrywa ważną rolę w walce o równouprawnienie. Pracując w charakterze kamerdynera, swoją pracowitością, lojalnością, nienaganną postawą budował on pozytywny obraz czarnoskórego obywatela. Będąc świadkiem walk o równouprawnienie, nie wierzył, że kiedyś będzie miał takie same prawa, jak ludzie, którym służy.
A wy do jakiej grupy ludzi należycie? Bezkrytycznie akceptujecie rzeczywistość? Kładziecie ogromny nacisk na poszanowanie własnych praw? A może staracie się mieć jeszcze większy wpływ na to, by zaszły pozytywne zmiany? Czy wierzycie, że zajdą dobre zmiany?
Ważne w tym wszystkim jest to, aby akceptować siebie nawzajem, nie walczyć ze sobą, nie niszczyć czyjeś pracy i czasami przysłuchać się innym, by móc wyciągnąć ważne dla siebie wnioski i uwierzyć, że ktoś walczy w słusznej sprawie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że zainteresował Cię mój artykuł. Pozdrawiam. Barbara Bereżańska