Jak nie stracić zmysłów w poszukiwaniu pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech

Praca w opiece

Oferty pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech

Zapewne każdy z was liczy na szacunek innych. Nie zawsze się z nim spotykamy. Pod wpływem różnych doświadczeń życiowych może się zdarzyć, że również my sami zaczynamy podchodzić do niektórych z brakiem szacunku. Osobiście wpadłam w jakieś błędne koło. Wyjeżdżałam z różnymi firmami. Pracowałam z wieloma podopiecznymi. U jednych pracowałam dłużej, innych pozostawiałam z ogromną ulgą, że już więcej do nich nie wrócę. Byli i tacy, od których wręcz uciekałam. Przez ten cały czas starałam się nie podawać nazwy firm, z którymi wyjeżdżałam. Czasami na Messenger szepnę coś na temat współpracy z jedną, czy drugą firmą. Z większością z nich podjęłabym ponownie współpracę, jeśli zaproponowaliby mi odpowiednią ofertę. 

Agencje pośrednictwa pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech


Nie ma firm idealnych, ani zbliżonych do idealnych. Jednak niemal w każdej z nich staram się dostrzec jakieś plusy.

Doceniam drobiazgi takie jak:

- dobry koordynator;
- osoba w biurze (nieskażona nieuczciwością w tej branży), która właśnie zaczyna swoją przygodę z opieką i chce zrozumieć, czego oczekuje opiekun oraz jakie ma prawa i obowiązki;
- podopieczna, z którą mogę sobie porozmawiać na różne tematy (niestety zauważyłam, że z pokoleniem 90 plus nie jestem w stanie nawiązać kontaktu);
- dobry stan zdrowia podopiecznej (zależy mi na sprawności fizycznej, chętnie pracuję z osobami chorymi na demencję);
- niemieckie ubezpieczenie, dzięki któremu mogę bez problemu korzystać z usług lekarzy (nie tylko w sytuacjach awaryjnych);
- czas wolny wykraczający poza dwie godziny przerwy;
- szacunek do opiekunów;
- zainteresowanie pracą (nie znoszę rozmów z osobami, które nie potrafią mi odpowiedzieć na podstawowe pytania, odpowiadając, że tym zajmuje się ktoś inny);
- odpowiednia reakcja, gdy zgłaszam jakiś problem lub przynajmniej podjęte próby rozwiązania konfliktu.

Jestem tego świadoma, że każdy wyjazd, współpraca z firmą, praca z podopiecznym to mnóstwo elementów, które trzeba dograć. Zazwyczaj dostrzegałam dobrą wolę pracodawcy, który w obliczu moich zszarganych nerwów, impulsywnych, niekoniecznie logicznie myślących podopiecznych, nie zawsze wystarczała. Właściwie na ponad trzydzieści firm tak naprawdę tylko trzy agencje w momencie, gdy zgłaszałam problem, nie próbowały zrozumieć mojej sytuacji. 

Wypowiedzenie umowy zlecenie w trybie natychmiastowym


W związku z tym jednego z podopiecznych zostawiłam z zaskoczoną koordynatorką (otrzymałam  wynagrodzenie). Na drugim zleceniu, gdzie napotkałam na ogromny opór firmy w sytuacji kryzysowej, a nawet na groźby nałożenia na mnie kary finansowej za opuszczenie miejsca pracy, również nie zawahałam się przed spakowaniem swoim zabawek i ucieczką do domu. Za opuszczenie miejsca pracy nie poniosłam żadnych konsekwencji. Natomiast za opisanie sytuacji spotkałam się z przedstawicielką firmy w sądzie. No i trzecie pechowe zlecenie, gdzie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie źle, okazało się apogeum złych doświadczeń. Po powrocie do domu czułam się, jakbym kilka dni przebywała w hospicjum. Zaległej pensji ni widu ni słychu. W kolejnym miesiącu wyślę wezwanie do wypłaty wynagrodzenia i obawiam się, że smród za tym zleceniem będzie ciągnął się bardzo długo. Grożono mi nawet donosem na policję, więc może będzie kolejna sprawa w sądzie. Czas pokaże.

Akceptacja oferty pracy w opiece nad osobami starszymi


Ogólnie bilans nie jest zły. Jestem tego świadoma, że jestem chyba ostatnią osobą, która nadaje się do pracy w opiece. W związku z tym staram się starannie przebierać w ofertach pracy, by nie trafić do domu starszej osoby, której nie będę w stanie pomóc. Niestety są firmy, które nie potrafią tego uszanować. Nie mam nic przeciwko temu, jeśli ktoś odmówi mi współpracy ze mną, mówiąc, że nie ma takich ofert, jakich szukam. Mam natomiast ogromny problem z firmami, które mając wypełnioną przeze mnie ankietę z zaznaczonymi preferencjami, próbują mi wcisnąć oferty, które nie spełniają moich kryteriów. Jestem gotowa na drobne ustępstwa. Niestety czasami oczekuje się ode mnie siedmiomilowego kroku w kierunku zapotrzebowania firmy. 

Oferty pracy w opiece, a rzeczywistość


Obecnie panuje jakaś dziwna mania koloryzowania ofert. Starsi państwo są zawsze przemili, rodzina pomocna, osoby na wózku są w cudowny sposób uzdrawiane i uznawane za mobilne, osoby mające problemy z pamięcią nie są demencyjne, a otoczenie, w którym przyjdzie nam pracować jest malownicze. Bez względu na to, czy przestrzegane jest prawo do czasu wolnego, jesteśmy kuszeni willami, basenami, ogródkami, lasami, górami, czy też wielkimi metropoliami z przepięknymi zabytkami. W rzeczywistości opiekunowie wracają do Polski wyczerpani fizycznie i psychicznie. Wspomnienia mają raz lepsze, raz gorsze. Z wielkich metropolii znają jedynie Aldiki, Lidle i Kiki. Jeśli ktoś lubi naturę, zapamięta kilka pagórków z wioski, w której przyszło mu pracować.

Brak szacunku do opiekunów osób starszych


I tu właśnie zaczyna się to błędne koło. Osobie, która ma już kilka zleceń za sobą, gotuje się krew w żyłach, gdy czyta te przekoloryzowane oferty. Osobiście odbieram takie oferty, jako brak szacunku do opiekunów. Są one dowodem na to, że pracownik wstawiający ogłoszenie, ma opiekunów za idiotów. Gdy mam lepszy dzień, chcę uwierzyć w dobre intencje osób rekrutujących. Niestety wówczas jestem zmuszona wątpić w ich inteligencję. 

Kilka przykładów:

- naprawdę bardzo przemiła pani dzwoni do mnie i radosnym głosem oświadcza mi, że znalazła dla mnie ofertę. Zawsze szukam oferty do chodzącej kobiety - obrazowo tłumaczę, że dla mnie chodząca kobieta to jest taka kobieta, która samodzielnie chodzi na zewnątrz i samodzielnie wejdzie po schodach - tłumaczenie, jak dla dziecka, ale już nie wiem, jak powiedzieć to wyraźniej i zrozumialej. Pani czyta, czyta... a ja słyszę tylko "ALS" (stwardnienie zanikowe boczne). Zadaję pani pytanie, co to jest ALS. Odpowiedź jest krótka: "nie wiem". Zadaję więc sobie pytania: "jak można przedstawiać ofertę, nie rozumiejąc, o czym się czyta?", "jak można dopasować ofertę do opiekunki, nie znając podstawowych chorób oraz ich objawów?";

- pytam o składki. W odpowiedzi słyszę: "składki od 50 euro". Włącza mi się alarm i mam podejrzenia, że to jedna z firm krzaków, pracująca dla jednej z większych firm, przejmujących obecnie rynek. W odpowiedzi na przerażającą ciszę, słyszę przemiły głos: "ale jak pani zależy, możemy płacić od średniej krajowej". Aha! Kiedyś o mały włos bym się nabrałam. Teraz już wiem, że trzeba zadać kolejne pytanie. Pytam więc: "o ile mniejsza będzie moja pensja, jeśli zdecyduję się na składki od średniej krajowej?". Odpowiedź: "wysokość pensji się nie zmieni". Wierzyć, czy nie wierzyć? Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni słyszę coś takiego. Oczywiście zaczyna się żenująca dyskusja na temat tego, jak to jest możliwe, że firmie jest wszystko jedno, czy zapłaci za mnie składki od 50 euro, czy od średniej krajowej. Przecież żadna opiekunka nie zdecydowałaby się na mniejsze składki, jeśli przy większych nie uległaby zmianie wysokość jej pensji. W końcu daję pani spokój. Tym razem wierzę w to, że ona wierzy, że firma zapłaci mi składki od średniej krajowej, a wysokość pensji nie ulegnie zmianie. Pani tłumaczy mi, że nie wie dokładnie, jak to jest rozliczane, ale jest taka możliwość. Mimo wszystko dziękuję za współpracę;

- widzę intersujące mnie zlecenie. Dzwonię pod odpowiedni numer i słyszę, że oferta jest jeszcze wolna. Wysyłam referencje. Chwilę później dzwoni przedstawiciel firmy twierdząc, że zlecenie jednak nie jest aktualne, ale ponieważ dobrze znam niemiecki, mają dla mnie jeszcze lepszą ofertę... Nikogo nie obchodzi, że ja byłam zainteresowana inną ofertą i tylko dlatego zadzwoniłam do tej firmy. Często mam wrażenie, że wiele ogłoszeń to są takie wabiki. W rzeczywistości są one stworzone tylko i wyłącznie po to, aby rozgrzać telefon do czerwoności i zdobyć kilka nowych namiarów na opiekunów. Oczywiście na takie praktyki reaguję nerwowo. Ostatnio podziękowałam jednej z takich firm. Potem trochę żałowałam, bo miałam wrażenie, że ogólnie są w porządku. Niestety nie zapisuję sobie, z jakimi firmami rozmawiam, zakładając, że zadzwonię jedynie do kilku i je spamiętam. Nagle z tych kilku robi się kilkanaście, a ja gubię się w nazwach firm, które niewiele różnią się od siebie. Tak więc chyba wyjeżdżam z ową firmą, która stosuje takie praktyki. Odważyła się bowiem zadzwonić do mnie ponownie, a ja zbyt późno się zorientowałam, by upierać się przy swoim. Liczę jednak na to, że nie będzie kolejnych prób manipulowania moją osobą. Chciałabym mieć przynajmniej wrażenie, jeśli nie pewność, że to ja wybieram oferty pracy. W rzeczywistości zdaję sobie sprawę z tego, że większość ofert wybieranych jest z jednego kubełka, a to, z która firmą wyjadę i na jakie zlecenie, to czysty przypadek. 

Takie oto doświadczenia, może nie zawsze wynikające z nieczystych intencji, powodują, że mam coraz mniej szacunku do przedstawicieli firm. Często cierpią na tym nic niewinni ludzie, których zaczynam traktować podobnie. Przyznam szczerze, że podczas ostatnich poszukiwań pracy myślałam, że tracę zmysły. Miałam wrażenie, że wciąż rozmawiam z tymi samymi ludźmi, o tych samych ofertach, że próbują mnie podejść na podobny sposób. Zamiast podchodzić do nich, jak do osób, które chcą mi zaoferować pracę, traktowałam ich, jak wrogów, którzy chcą mnie złapać na haczyk i wysłać na "minę". Na szczęście w porę zresetowałam umysł i do tematu poszukiwań podeszłam na chłodno. 

Jak szukać pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech


Na przyszłość (po raz kolejny) postanowiłam zapisywać sobie wszystkie firmy, z którymi rozmawiam oraz cechy charakterystyczne rozmówców, ich podejścia do opiekunów, informacje o formie zatrudnienia itd. Niestety powstało tyle agencji, że nie sposób ich spamiętać. Mam nadzieję, że tym razem wytrwam w postanowieniu. 

A czy wy robicie sobie takie notatki? Z iloma firmami kontaktujecie się, gdy szukacie nowej pracy? Dwoma? Pięcioma? Dziesięcioma? Dwudziestoma? Trzydziestoma? 

Stwierdzam, że szukanie pracy, to bardzo ciężka praca. Czasami, gdy ktoś mi zazdrości pracy, pytam: "a jak ty szukasz pracy?". Okazuje się, że ten ktoś jej nie szuka. Czeka, aż praca sama się znajdzie. Czasami komuś wspomni, że chciałby pracować, ale właściwie bez większego przekonania. Osobiście staram się być na bieżąco z ofertami w opiece oraz z ofertami pracy w Polsce, w branżach, które mnie interesują. Gdy chcę wyjechać do Niemiec do opieki, kilka dni po kilka godzin siedzę przed komputerem, śledząc oferty, wypełniając ankiety, odbierając telefony. Jeśli znajdę interesującą ofertę pracy w Polsce, aplikuję i stawiam się na rozmowę kwalifikacyjną. 

Rozglądacie się czasami za pracą w Polsce? Wysyłacie CV? Chodzicie na rozmowy kwalifikacyjne?

Komentarze