Filtr do wody w turystyce

Podstawową potrzebą życiową człowieka jest dostęp do wody. Na co dzień rozwiązywany przez uzdatnioną wodę z wodociągu. Na wyjazdach- przez wodę z kranu, butelkowaną, lub pozyskiwaną we własnym zakresie. Ponieważ jednak woda może zawierać szereg chorobotwórczych drobnoustrojów, kluczowe jest zapewnienie jej pełnego bezpieczeństwa. Najprostszym, ale wcale niekoniecznie najlepszym rozwiązaniem jest jej gotowanie. W wielu przypadkach lepiej sprawdzi się odpowiedni filtr do wody.

Filtrowanie wody jest bardzo istotnym i obszernym zagadnieniem w wielu dziedzinach życia. Także w turystyce, dobór odpowiedniego filtra do potrzeb i możliwości (także finansowych) ma niebagatelne znaczenie.

Ale cofnijmy się na moment do wspomnianego już gotowania wody, które wydaje się przecież być najlepszą, najbardziej uniwersalną metodą jej uzdatniania, prawda?

Niby tak, ale nie do końca. Zagotowanie wody, a w zasadzie już ogrzanie jej do temperatury powyżej 60 stopni Celsjusza, jest wystarczającym sposobem na zdezynfekowanie wody, czyli zabicie niemal wszystkich znajdujących się w niej drobnoustrojów. Tu są oczywiście wyjątki, np. laseczki jadu kiełbasianego, które giną dopiero w temperaturze niemal 120 stopni. Gotowanie nie unieszkodliwia też zanieczyszczeń mechanicznych ani chemicznych, które mogą być zawarte w wodzie. Poza tym gotowanie jest czasochłonne, do jego przeprowadzenia potrzebne jest również źródło ognia, garnek lub metalowy kubek, no i wreszcie kuchenka, albo ognisko, plus odpowiednia ilość paliwa. 

Z tego względu, w wielu przypadkach dużo lepszym rozwiązaniem jest filtr do wody. I warto go zapakować także na jakąś wycieczkę w bardziej cywilizowane miejsce, gdzie pija się wodę z kranu. W popularnych miejscowościach turystycznych, jak wszędzie, zdarzają się awarie wodociągu, albo przejściowe zanieczyszczenie wody, która się w nim znajduje. Gdy taka sytuacja wystąpi, mając do wyboru picie przefiltrowanej wody z hotelowego kranu albo stanie w kolejce do beczkowozu z pustymi butelkami, wybrałbym jednak filtr i kran. 

Jaki filtr i dlaczego?

Pozostaje kwestia wyboru odpowiedniego filtra.

Naturalnie odrzucamy od razu wszelkie domowe filtry do wody stołowej, np. dzbanki Brita i Dafi. To bardzo porządne filtry, ale ich celem jest poprawa jakości wody już bezpiecznej do picia, poprzez usunięcie niektórych związków chemicznych (np. chloru). Dzięki swojemu działaniu ulepszają smak i zapach wody, ale nie unieszkodliwiają bakterii, które w wodzie mogą się znajdować.

Pozostają zatem turystyczne filtry do wody, z których największą popularność w tej chwili mają na polskim rynku marki Sawyer, Katadyn i Lifestraw. Autor tekstu, jako fan marki Lifestraw będzie opierać się na produktach tego producenta, bo ma w nich najlepsze rozeznanie.

Zasygnalizowaliśmy już wcześniej, że w wodzie mogą znajdować się zanieczyszczenia mechaniczne, biologiczne i chemiczne. Do mechanicznych należą m.in. cząstki mułu unoszonego przez wodę. Biologiczne to na przykład bakterie, wirusy i pierwotniaki. W części są nieszkodliwe, a niektóre z nich są odpowiedzialne za groźne choroby, jak np. salmonella i bakterie coli czy pierwotniaki odpowiedzialne za kryptosporidiozę. Wśród zanieczyszczeń chemicznych wymienić należy substancje ropopochodne, nawozy sztuczne i środki ochrony roślin, ale także metale ciężkie.

W zależności od tego, czego w wodzie się spodziewamy, musimy dobrać odpowiedni filtr, niczym ubranie albo śpiwór do pogody. 

Element filtrujący Lifestraw Flex

Od lewej ustnik, wymienny wkład węglowy oraz obudowa z filtrem z półprzepuszczalnej membrany.

Wybierając się na wycieczkę do pierwotnej puszczy, najpewniej nie musimy się obawiać zanieczyszczeń chemicznych metalami ciężkimi i środkami ochrony roślin. Wystarczy więc nam (prostszy i tańszy) filtr usuwający zanieczyszczenia biologiczne i mechaniczne. Ale jeśli planujemy tygodniowy spływ kajakiem po polskich rzekach i zamierzamy pić z nich wodę, która już ma sporą szansę na takie zanieczyszczenia, należy wybrać filtr z wkładem węglowym, usuwającym zanieczyszczenia chemiczne.

Osobną kwestią jest sama konstrukcja filtra i sposób korzystania z niego. Flagowym produktem Lifestraw jest filtr Lifestraw Personal, czyli osobista słomka życia (co stanowi literalne tłumaczenie jego nazwy). Ma on postać dużej słomki, przez którą zasysamy ustami wodę. Gdy przepływa ona przez filtr, ma do pokonania membranę z odpowiednio małymi porami, przez które nie są w stanie przepłynąć drobinki mułu, bakterie ani pierwotniaki. Z drugiej strony, nie da się przez ten filtr wody uzdatnić np. do mycia rąk czy do zagotowania obiadu. Inne filtry można nakręcić np. na butelkę PET lub elastyczną butelkę bądź worek do filtracji grawitacyjnej, sprzedawane w zestawie lub osobno. Te rozwiązania pozwalają przefiltrować w całkiem wygodny (choć niekiedy czasochłonny sposób) większe ilości wody.

Jeśli budżet na to pozwala, zdecydowanie warto wybierać filtry bardziej uniwersalne.

Jeśli nie filtr, to co?

Nie ma dobrych rozwiązań poza wspomnianą już filtracją z użyciem urządzenia dobranego do spodziewanych zanieczyszczeń.

Życie biologiczne w wodzie można neutralizować z pomocą środków chemicznych, np. tabletek z chlorem, albo promieniowaniem UV (np. z pomocą urządzenia SteriPEN). To jednak w dalszym ciągu nie usuwa zanieczyszczeń mechanicznych, a co więcej, obydwie te metody wykazują się gorszym działaniem w mętnej wodzie, którą dla zapewnienia dobrej skuteczności należałoby najpierw wstępnie podczyścić.

Rozwiązaniem idealnym może się wydawać destylacja wody. To rozwiązanie jednak wymaga olbrzymich ilości paliwa i czasu, ale przede wszystkim również nie zapewnia stuprocentowego bezpieczeństwa, bo pozostawia niektóre substancje zanieczyszczające wodę (np. alkohole ;) ).

Autor artykułu
Autorem tekstu jest Artur Kwiatkowski, który od 2010 r. prowadzi blog Domowy Survival o przygotowaniach na trudne czasy.

Komentarze