"Polnische Wirtschaft" kontra "niemiecki Ordnung"

Róźnice między Polakami a Niemcami

Ach te stereotypy! Słyszałeś o zwrocie polnische Wirtschaft? Ma on bardzo negatywny wydźwięk. Osoba używająca tego określenia, ma Polskę za chaotyczny kraj, w którym trudno o ład i porządek. Przeciwieństwem polnische Wirtschaft jest niemiecki Ordung, który stawia Niemcy na piedestale pod względem dobrej organizacji. Są to stereotypy, które mogą cię oburzyć. Tymczasem polnische Wirtschaft może okazać się zaletą, a niemiecki Ordnung wadą. Zdziwiony? 

Polnische Wirtschaft, czyli jak stworzyć coś z niczego

Pamiętam, jak w trakcie studiów w Niemczech, na wykładzie, popsuł się rzutnik. Profesor rozłożył ręce. Polecił swojemu pupilkowi sprawdzić, czy jest dostępny inny rzutnik. Gdy ten wrócił z pustymi rękoma, moja koleżanka (Polka) rzuciła się na ratunek. Zerknęła na urządzenie, wróciła do ławki, wzięła spinacz biurowy i na oczach przerażonego profesora zaczęła majstrować przy rzutniku. Koleżanka była "kolorowym ptakiem" - bardzo zgrabna, zadbana dziewczyna, ubierająca się w specyficzny sposób, z odwagą lwa. Zadziwiała ona nieco wycofanych i zmutowanych (miałam bardzo specyficzną grupę rodowitych Niemców) rówieśników. Po chwili, nieco zawstydzony profesor, kontynuował wykład. My spoglądaliśmy na wyświetlane na ścianie wykresy. Koleżanka dumna. Ja (lubiąca nie rzucać się w oczy) zmieszana. Niemcy niewzruszeni, jakby ktoś akcję "kolorowego ptaka" wymazał z ich pamięci. W tym przypadku polnische Wirtschaft to dowód na nasz spryt, pomysłowość, zaangażowanie, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach itd. Wniosek nasuwa się sam. Jeśli konieczna jest spontaniczna, szybka reakcja w awaryjnej sytuacji, jesteśmy mistrzami. W pewnym stopniu to fakt, że jesteśmy biedniejszym krajem, nie dorastaliśmy w dobrobycie, jak większość Niemców, przyczynił się do tego, że radzimy sobie w nagłych sytuacjach dostępnymi środkami. Warto docenić tą umiejętność, która wykształciła się na przestrzeni kilku dekad.

Polnische Wirtschaft wadą narodową Polaków

Polnische Wirtschaft może być jednocześnie wielką narodową wadą. Kiedy? Gdy robimy wszystko na opak, przestajemy planować, myśleć o przyszłości, żyjąc w przeświadczeniu, że wszystko można kupić, czerpiąc kasę ze studni bez dna albo naprawić - najczęściej prowizorycznie na krótki okres. Mały problem, jeśli chodzi o meble ogrodowe, które zostawiamy na słońcu, deszczu i śniegu. Gorzej, gdy w grę wchodzi gospodarka kraju, czy np. zdrowie obywateli. Podejmowanie szybkich decyzji na opak, w nadziei, że później da rady to wyprostować, jest bardzo widoczne w naszym kraju. 

Np. 
  • Organizowanie wyborów, które się nie odbyły
Właściwie wszyscy wiedzieli, że się nie odbędą, ale były planowane do ostatniej chwili. Jakby ktoś miał nadzieję, że stanie się cud. Pomyślcie, ile to godzin pracy, ile to pieniędzy, które się zmarnowały. Nie wspomnę o tym, jaki obraz Polski poszedł w świat.  
  • Walka z koronawirusem
Na początku wprowadziliśmy błyskawicznie obowiązek noszenia maseczek wszędzie. Zaczęło się prześladowanie ludzi chodzących bez maseczek w miejscach takich jak las, czy samoobsługowa myjnia samochodowa. Pozamykaliśmy granice, powodując korki na czterdzieści kilometrów. W mgnieniu oka powstała aplikacja Kwarantanna domowa, która w sumie nie daje nam żadnych rozwiązań w walce z rozprzestrzenianiem się wirusa. Są to decyzje, które za nic mają wolność jednostki, czy kwestię ochrony danych osobowych. 

Dziś po decyzjach tych, nie pozostało kompletnie nic. 

Niemcy podeszli do problemu na spokojnie. Od wybuchu pandemii do dziś w kwestii noszenia maseczek niewiele się u nich zmieniło. Nie było drastycznego zamykania granic dla wszystkich. Stworzyli aplikację, która chroni ich przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Osoby korzystające z niej nie muszą obawiać się o bezpieczeństwo swoich danych. 

Są to rozwiązania być może nawet na lata. 

Chciałam pisać zupełnie o czym innym. Niechcący poruszyłam tematy odrobinę kontrowersyjne. Zdarzenia ostatnich miesięcy są jednak doskonałym przykładem polnische Wirtschaft. Do tego mają miejsce na wysokich szczeblach. 

Jak w "Usterce"

Wrócę jednak do zdarzenia, które było bodźcem do napisania tego artykułu: cieknąca woda w toalecie. 

Jakiś czas temu w mojej muszli klozetowej zaobserwowałam cieniutki strumień wody, płynący dzień i noc. Strumień z dnia na dzień robił się coraz większy i większy, nabijając mi licznik. Pragnąc świętego spokoju, znalazłam rozwiązanie na miarę polnische Wirtschaft. Zaczęłam zakręcać główny zawór, gdy nie potrzebowałam dostępu do wody. Na dłuższą metę, nawet dla osoby pragnącej świętego spokoju, stało się to uciążliwe. Zgłosiłam usterkę najemcy. Raz, drugi... Nie chcąc nikogo molestować, czekałam cierpliwie w nadziei, że w końcu sprawa zostanie załatwiona. Gdy podniesiono mi czynsz, nie wytrzymałam. Zgłosiłam to ponownie. Musiałam brzmieć na wyjątkowo wkurzoną lub zrozpaczoną, gdyż w telefonie usłyszałam: "Ależ oczywiście, że to naprawię. Nie wiem, czy uda się jeszcze dzisiaj, ale najpóźniej jutro przyślę kogoś do pani". Nadeszło jutro. Zadzwonił domofon. Otworzyłam drzwi. Ujrzałam starszego pana z pustymi rękoma. 

- "Usterka" - pomyślałam. - Fachowiec bez narzędzi.

Starszy pan ruszył do mojej łazienki. Trudził się, trudził. Po jakieś godzinie wyszedł z łazienki trzymając pompkę (chyba) w dłoni. 

- Takie coś muszę kupić - rzekł. - Zaraz wrócę.
- Mam nadzieję, że jeszcze dziś - odpowiedziałam.
- Tak, tak. Tylko kupię tą część.

Chyba w tej samej chwili pomyśleliśmy o tym samym, bo zaczęliśmy się śmiać. Miałam wizję spędzenia kolejnych dni bez toalety. Pan wrócił jednak ze świeżo zapakowaną pompką. Trudził się i męczył, sapał i przeklinał. Następnie wyszedł z łazienki i zapytał, czy mam piłkę do cięcia. Okazało się, że kupiona część jest za długa i trzeba odciąć z pięć centymetrów. Z bólem serca oddałam mu jeden z moich dwóch noży, zostając z nożykiem służącym mi do obierania owoców i warzyw. Szkoda zrobiło mi się się pompy, którą wystarczyłoby w sklepie wymienić na inną. Szkoda zrobiło mi się noża, który sporo mnie kosztował. Przemilczałam to w nadziei, że mężczyzna nie wyrządzi żadnych szkód. Fachowiec ponownie zaczął się trudzić, męczyć, stękać i przeklinać. 

- Jakbym był w ukrytej kamerze - usłyszałam z łazienki. 

Przemilczałam fakt, że już otwierając mu drzwi, nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o programie rozrywkowym "Usterka". Trochę się pośmiałam ze staruszkiem, zapewniając go, że nie ma ukrytych kamer. Wyraziłam uznanie, że noża mi nie zniszczył, bo w "Usterce" to i popsuć potrafią. Pan wyciągnął dwa klucze z kieszeni, oświadczając, że miał narzędzia ze sobą. 

- Chociaż tyle - rzekł. - Tłumacząc się, że to pomysł jego szefa, a mojego najemcy, żeby on to naprawił, a nie fachowiec. 

No i rozstaliśmy się. Toaleta niby zrobiona. Wprawnym okiem dostrzegam jednak płynący w niej strumień, który z dnia na dzień robi się coraz większy. Chcę trochę odczekać, zanim ponownie zacznę molestować właściciela o przysłanie fachowca. A licznik leci. 

Niemiecki Ordnung

Jeśli chodzi o niemiecki Ordnung, z pewnością nie muszę nikomu tłumaczyć, że życie jest łatwiejsze, jeśli wszystko jest idealnie zorganizowane. W domu. W pracy. W życiu. Nie traci się niepotrzebnie czasu, pieniędzy. Można planować daleką przyszłość. Nie tylko swoją, ale i swojego potomstwa oraz potomstwa potomstwa. Mowa tutaj np. o ochronie środowiska, która u Niemców na liście spraw ważnych znajduje się niemal na samej górze. Mogą sobie na to pozwolić, gdyż kierują krajem rozważnie i skutecznie. Nie podejmują decyzji na chwilę, lecz na lata. Nie łatają dziur - tak, jak my mamy to w zwyczaju. Nie powracają co jakiś czas do rozwiązywania tych samych problemów. Idą naprzód. Podczas gdy u nas na kilka kroków do przodu przypada kilka kroków w tył. 

Jak doprowadzić, idącego na żywioł Polaka, do utraty zmysłów

Mam jednak wrażenie, że w życiu prywatnym niemiecki Ordnung jest czasami przesadny. Niemcy potrafią zainwestować mnóstwo czasu w to, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nic nie pozostawiają przypadkowi. Chodzą od rana do wieczora, wykonując czynności, które mają służyć temu, żeby się nie narobili. Czasami wkładany w to czas, nie jest tego warty. 

Osobiście wolałabym np. przegrzebać całą zamrażalkę, niż np. zapisywać na przyklejonych do niej kartkach co, kiedy do niej włożyłam. 

Spotkałeś się z tym? 

Lecę do piwnicy włożyć do zamrażalki chleb. Nienawidzę go mrozić, ale taki jest wymóg, więc to robię. Wrzucam sześć woreczków (w każdej po cztery kromki chleba) do zamrażalki. Zamykam zamrażalkę. Biorę do ręki długopis. Zapisuję na kartkach datę, stawiam ilość kresek odpowiednią do ilości włożonych woreczków, opisuję zawartość "cztery kromki chleba", po to, by za każdym razem, gdy wyciągnę chleb do posiłku, przekreślić jedną kreskę. Następnie po ten chleb trzeba zejść dwa razy dziennie. Dla mnie to czyste szaleństwo. Strata czasu i nerwów. 

Złoty środek

Nie popadaj więc w kompleksy, gdy usłyszysz od Niemca o polnische Wirtschaft, czy o niemieckim Ordnung. Jeśli zachowasz złoty środek, to twoja polnische Wirtschaft może być na wagę złota. Strzeż się natomiast przesadnego porządku. Nawet jeśli nie stracisz przez niego zmysłów, możesz wydawać się dla innych śmieszny.

Jeśli chcesz poznać inne różnice między Polakami, a Niemcami, zapraszam do mojego artykułu Był sobie Polak i Niemiec... - różnice kulturowe.

Co ciekawe, w sprawie stroju roboczego to Niemcy są bardziej praktyczni. Więcej informacji na ten temat znajduje się tutaj

Komentarze