Przegląd auta oraz wizyta u mechanika nie należą do ulubionych zajęć kobiety, podczas gdy większość mężczyzn czuje się wówczas w swoim żywiole. Pasek rozrządu, tarcze, klocki hamulcowe, poziom oleju oraz innych płynów to zwroty, które nie raz już słyszałam. Coś tam dzwoni, ale nie do końca wiem, w którym kościele. O filtrach to wiem natomiast tyle, że chronią one moją skórę przez promieniami słonecznymi. Gdzie są w aucie filtry oraz po co, to dla mnie tajemna wiedza. Nie mniej jednak raz do roku muszę zrobić przegląd auta. Wówczas to udaję się również do mechanika.
Warsztat samochodowy zmorą każdej kobiety
Kilka dni temu nadszedł czas, by przygotować auto do przeglądu. Od kilku miesięcy nie działał mi klakson. W końcu oddałam więc auto na warsztat samochodowy, by go naprawiono. Przy okazji mechanik miał rzucić okiem na inne pierdoły. Tego samego dnia wieczorem otrzymałam odpowiedź, że auto jest gotowe i mogę je odebrać. Zerknęłam na egipskie ciemności za oknem i stwierdziłam, że pomimo iż do warsztatu mam zaledwie 800 m nie za bardzo mam ochotę człeptać o tej porze. Powiedziałam, że auto odbiorę z warsztatu rano. Nie byłam pewna, czy następnego dnia będzie chciało mi się wcześnie rano zrywać z łóżka. Szybko więc poprawiłam się, że odbiorę je do południa. Rano jednak wstałam o przyzwoitej porze i ruszyłam na warsztat. Będąc na nim ostatnim razem, przyzwyczajona do mojej starej mikry, którą niemal w każdym miejscu mogłam zatoczyć koło, oszacowałam, że fordem nie zdołam zatoczyć na placu koła i poprosiłam mechanika, aby wyjechał moim autem z podwórka. Usłyszałam, że na wstecznym nie każdy musi potrafić jeździć. Spoglądając, jak mechanik wyjeżdża na wstecznym, zastanawiałam się, dlaczego o tym nie pomyślałam. No tak. Mikrą nigdy nie cofałam, tylko obracałam się wokół własnej osi…
Mądrzejsza w doświadczenia, szłam
na warsztat, powtarzając sobie, że jakby co, to mam wyjechać na wstecznym. Wchodząc na
podwórko z samochodami w liczbie około dwadzieścia sztuk, nie mogłam dopatrzeć
mojego forda. Weszłam na warsztat. Przypominał on stare opuszczone pomieszczenie,
w którym psychopaci, albo ludzie mutanci mordują tych, którzy się tam przypadkiem zabłąkali. Odszukałam mechaników. Zazwyczaj ukrywają się oni w najskrytszych zakamarkach budynku. Mechanik zadzwonił
do szefa poinformować go, że przyszłam po auto. Wygrzebał ze skrzyneczki z ogromną liczbą kluczy mój klucz i wyszliśmy na zewnątrz. Dreptając za specjalistą w
swoim fachu, powiedziałam, że idąc do warsztatu, nie zauważyłam mojego samochodu.
Mechanik uspokoił mnie:
- Jest, jest, zaraz je wydostaniemy.
- Aha - pomyślałam
z trwogą, że znowu będę musiała jeździć po tym przedziwacznym, przepełnionym
pojazdami podwórku.
Nie wiedzieć czemu moje auto było schowane na samym jego tyle. Przy płocie, za dwoma szeregami
innych aut. Mężczyzna ze spokojem zaczął wyjeżdżać z podwórka autami jednym po
drugim. Ja z nieco mniejszym spokojem zerkałam, ile jeszcze aut mu zostało.
Przy piątym, wjechał na podwórko sam szef. Widząc, że mechanik odgrzebuje moje
auto, ponownie z niego wyjechał i czekał na drodze. Przy szóstym aucie,
stwierdziłam, że jeszcze tylko jedno i chyba będę mogła wyjechać. Wsiadłam
więc do forda, ustawiłam sobie wszystko (siedzenie, lusterka, radio, nawigację) i z ogromną ulgą ruszyłam za
mechanikiem, który wyprowadzał siódmy z kolei pojazd.
Byłam już prawie u celu.
Musiałam tylko przejechać między dwoma autami. Za nimi zaczynała się prosta droga, którą pomknęłabym
do domu. No właśnie - przejechać między dwoma autami… Dokładniej musiałam
między tymi dwoma samochodami wykręcić. Zbliżyłam się powoli, wykręciłam, stanęłam między pojazdami i oszacowałam, że jeśli pojadę dalej, to pociągnę jedno auto za sobą. Cofnęłam. Zrobiłam drugie podejście. Nie wiedzieć dlaczego, skończyłam w takiej samej pozycji, jak
chwilę wcześniej. Pełna wstydu zarzuciłam myśl ponownego cofania i kolejnej próby
wykręcenia między autami. Wyszłam z samochód i poprosiłam mechanika, żeby mi wyjechał.
Zerknęłam na auta i z zewnątrz wydawało mi się, że tego miejsca na zakręcenie jest
mnóstwo, ale gdy siedziałam w środku… No nie wiem. Mechanik nie rozumiejąc, w
czym tkwi problem, wyjechał autem z zakrętu. Na wszelki wypadek pokonał nie tylko zakręt,
ale pojechał prostą już drogą i wyjechał z podwórka. Zmieszana podreptałam za nim w pośpiechu. Czekający na ulicy właściciel warsztatu otworzył okno i tłumaczył, że podwórko jest zawalone pojazdami i ciężko z niego wyjechać. Uciekłam w kierunku forda. Podziękowałam mechanikowi. Wsiadłam do auta i pomyślałam sobie:
- Jednym ciężko, innym nie.
Na szczęście przegląd auta ma się tylko raz w roku. Modlę się,
abym w międzyczasie nie musiała nic więcej robić koło mojego forda. Jak jeżdżę
sobie autostradą, to jest super. Parkując, wybieram takie
miejsca, które mi odpowiadają. Ale to podwórko mnie przerosło. Zaczynam się zastanawiać, czy kobieta powinna mieć auto. W
każdej miejscowości, w miejscu centralnym, powinno stać kilka samochodów do dyspozycji
kobiet. Kobieta wsiadałaby do niego, wrzucała kilka monet i jechała przed siebie. Następnie porzucałaby auto. Dobry duszek czuwałby nad stanem technicznym pojazdów i odstawiałby je na
miejsce. Kto jest za takim rozwiązaniem?