Nowy reportaż o polskich opiekunkach w Niemczech i wciąż nie widać pozytywnych zmian

 wyzysk polskich opiekunek w Niemczech

Czy można mówić o wyzysku w opiece w Niemczech, gdzie kobiety często bez znajomości języka niemieckiego, bez wykształcenia oraz bez doświadczenia w jakiejkolwiek pracy, zarabiają w granicach 1500 euro miesięcznie? Wciąż słyszę, że opiekunki powinny zarabiać więcej. Powtarzam, że problemem nie jest wysokość zarobków, lecz warunki oraz czas pracy w opiece w Niemczech. Tymczasem polskie opiekunki są największym zagrożeniem dla samych siebie – są gotowe sprzedać swoje zdrowie za kilka euro więcej.

Rok 2023 ledwo się zaczął, a już mamy okazję oglądać kolejny reportaż o polskich opiekunkach: Betreuungskräfte aus Osteuropa: Immer da und ausgenutzt?

Za ile jesteśmy gotowi się sprzedać

Zaczynając pracę w opiece nie miałam wielkich nadziei. Chciałam spróbować, aby "nie bić się" więcej z myślami, czy warto. Pierwsze zlecenie obecnie oceniam jako jedno z najgorszych. Przepracowałam na nim dwa razy po dwa miesiące i długo uważałam, że była to jedna z najlepszych szteli? Dlaczego tak było? Nie miałam żadnych oczekiwań. Zarobki okazały się większe, niż pieniądze, które zarabiałam pracując w gastronomii. Do tego nie było mowy o ciężkiej pracy fizycznej. Z czasem zdałam sobie sprawę z tego, że nieprzespane noce oraz obciążenie psychiczne mogą zniszczyć człowiekowi zdrowie psychiczne oraz fizyczne. Pojawiły się u mnie objawy psychosomatyczne – różne (w zależności od tego, z jakimi problemami spotykałam się na zleceniu).

W pewnym momencie postanowiłam naświetlić problemy, z jakimi borykają się polskie opiekunki w Niemczech. Wydałam dwie książki:

Perły rzucone przed damy oraz (Bez)silna opiekunka, czyli polsko-niemiecka (bez)nadzieja.

Co ciekawe, spotkałam się z hejtem pewnej grupy opiekunek, które nie dostrzegają jakichkolwiek problemów w opiece, BO W POLSCE PRACOWAŁY ZA GROSZE I NIE BYŁY SZANOWANE. 

Jako osobie biegle posługującej się językiem niemieckim trudno mi uwierzyć, że są one szanowane w Niemczech. Byłam świadkiem różnych sytuacji z opiekunkami w roli głównej, które nie były świadome, że ktoś w ich obecności negatywnie się o nich wypowiada. Nasłuchałam się wielu historii o opiekunkach, które były beee. Nie mam złudzeń, że po zjeździe ze szteli nie dołączyłam do listy opiekunek, o których niemieckie rodziny opowiadają barwne historie, jak to miały Polkę... Wystarczy parę groszy, aby zapomnieć o tym, że jest coś takiego jak szacunek innych ludzi oraz szacunek do samego siebie. 

Opiekunka opuszczająca sztelę przed czasem jest wpisywana na czarną listę opiekunek (powód nie robi różnicy). Wiele koleżanek po fachu uważa taką osobę za czarną owcę w branży, bo w czym problem, aby wstać w nocy czy zrezygnować z przerwy, jeśli cały dzień nic się nie robi. Gospodynie domowe, które wielokrotnie nigdy nie były zatrudnione w jakiejkolwiek innej branży, oraz nie mają wykształcenia medycznego, nie widzą problemu, aby wykonywać czynności medyczne, które do nich nie należą. Zapraszam do artykułu: Opiekunki osób starszych oburzają się – my nie jesteśmy Mengele.

Pod moimi książkami na lubimyczytać.pl ukazały się komentarze, że nie nadaję się na opiekunkę, że sałaty się nie moczy i moja podopieczna miała rację, że rosół z pewnością ugotowałam tłusty (kto by pomyślał, że osoba z nadwagą może ugotować chudy rosół), bo Niemcy przecież jadają rosół... oraz inne pierdoły, które świadczą o tym, jak wielkim problem w branży opiekuńczej jesteśmy my sami – Polacy nierozumiejący, w czym tkwi problem (bo przecież nie w rosole w wersji polskiej lub niemieckiej). 

Gdzieś indziej działo nam się gorzej – w pracy, w związku (nigdy nie posiadaliśmy własnej gotówki oraz czasu dla siebie), w związku z tym wyzysk mający miejsce w opiece uważamy za coś fajnego. Po zjeździe ze szteli możemy kilka tygodni pokazać, jak to się dorobiliśmy w Niemczech, a potem wracamy do naszego zachodniego sąsiada z pochyloną głowa i podkulonym ogonem.

Ile za pracę w nocy, ile za brak przerwy w opiece, ile za odśnieżanie śniegu, ile za zakładanie rajstop uciskowych...

Śledząc media społecznościowe, w których aktywne są polskie opiekunki w Niemczech, bardzo często spotyka się pytania:

  • ile za pracę w nocy;
  • ile za brak przerwy w opiece;
  • ile za odśnieżanie na szteli;
  • ile za zakładanie rajstop uciskowych...
Czytając takie pytania mam ochotę krzyczeć: Za ile gotowi jesteśmy sprzedać swoje zdrowie, życie oraz szacunek do samego siebie? Nie spotkałam się z pytaniami: 
  • Rodzina podopiecznej chce, abym wstawała w nocy do podopiecznego. Jak wyjaśnić, że to nie jest moim obowiązkiem;
  • Nie mam przerwy. Jak rozmawiać z rodziną i firmą, abym miała czas dla siebie.
Wszystko jesteśmy gotowi sprzedać. Nie mamy dumy. Dumnie jak paw wypowiadamy natomiast słowa, że Niemcy nas cenią i szanują, bo jesteśmy dobrymi pracownikami. Niemcy i agencje pracy dla opiekunów cenią głupich pracowników – im głupszy i bardziej pazerny, tym lepiej. Osoba taka pojedzie na zlecenie i wysiedzi chociażby musiała zrezygnować z prysznica i podcierać się chusteczkami dla niemowląt. Przy Niemcu wytłumaczy zmienniczce, jak ma to robić i podsumuje, że teraz zima, to się człowiek tak nie poci (autentyk z przedostatniego zlecenia, gdzie zabawiłam kilka dni). 

Z pięknego snu o dobrym Niemcu można się jedynie wybudzić odmawiając wykonania czegoś, co nie należy do obowiązków opiekuna, upominając się o czas wolny, przespaną noc czy też pełnowartościowy posiłek. Wówczas będzie się miało kilka minut na spakowanie swoich rzeczy. Być może litościwie zostanie się podwiezionym na dworzec. Robią to nieliczni opiekunowie. Większość żyje więc w przekonaniu, że są szanowani oraz doceniani. Prawda jest taka, że najczęściej, gdy jeden model "zawiedzie" (wymaga, odmawia), bez mrugnięcia okiem zostanie on zastąpiony przez drugi. 

Opiekunki osób starszych będące zagrożeniem dla niemieckich seniorów

Z własnych obserwacji i opowieści opiekunek śmiem twierdzić, że wiele polskich opiekunek stanowi zagrożenie dla niemieckich seniorów. Zaczynając od osób cieszących się w miarę dobrym zdrowiem, którzy wyręczani przez polskie opiekunki stają się znacznie szybciej otępiali oraz zależni od drugiej osoby (zapraszam do zapoznania się z artykułem Patologiczny altruizm, czyli jak można uzależnić się od pomagania innym), na obłożnie chorych seniorach kończąc, gdzie polska opiekunka robi na nich eksperymenty próbując podłączyć sprzęt, o którym nie ma zielonego pojęcia (autentyk z ostatniej podróży do domu). 

Droga powrotna busem może otworzyć oczy. Widzisz takiego człowieka z tępym wzrokiem, jak opowiada: 

Podopieczna machała rękoma i krzyczała, włożyłam jej obrazek świętego do ręki i zaczęłam się modlić. I odeszła...

i zastanawiasz się, kto tu jest ofiarą. Prawda jest taka, że robimy z siebie ofiary i inni stają się naszymi ofiarami. Dobrymi chęciami piekło brukowane. Wzywać pomoc czy się pomodlić o duszę odchodzącej podopiecznej? To dylemat polskiej opiekunki! Chociaż nie! Nie odebrałam wrażenia, aby osoba to opowiadająca uważała, że zrobiła coś nie tak, lub że nie zrobiła czegoś niezmiernie ważnego...

W mojej pierwszej książce byłam bardzo jednostronna. Pisałam ją z perspektywy opiekunki. Dlatego też wydałam drugą książkę, w której ukazałam, że felerni są nie tylko Niemcy, ale i my sami – agencje i opiekunowie osób starszych. Sami zgotowaliśmy sobie ten los. Podskakujemy z radości za każdym razem, gdy ukaże się tego typu reportaż. Tak naprawdę nic on nie zmienia.

Dlaczego? Bo my sami nie chcemy zmian bojąc się, że mamona przestanie spadać nam z nieba. Gdyby polepszyły się warunki pracy, w opiece nie miałyby szans osoby, które obecnie są najchętniej zatrudniane przez agencje: im biedniejsza, im bardziej pazerna, im głupsza i im bardziej nieświadoma (synonim do empatyczna), tym lepiej. Dopiero, gdy klient zażyczy sobie opiekunkę ze znajomością języka niemieckiego oraz z prawem jazdy, lub kogoś rozgarniętego, agencje pracy sięgają po roszczeniowe opiekunki umieszczone na czarnych listach opiekunek. 

Prawda jest taka, że agencjom, Niemcom i większości opiekunów pasuje, że jest tak, jak jest. I ponarzekać można. Nie po drodze nam, aby cokolwiek zmieniać. 

Komentarze